Mojej mamie zajęło to mocno ponad rok, gdy w wieku 40 lat została wdową, a nam zmarł ojciec. Nie ma przypisanej liczby dni/miesięcy, które muszą wystarczyć- życzę Pani, aby z czasem się wszystko poukładało, a teraz niech Pani żyje takim rytmem, w jakim jest Pani w stanie żyć. I to bardzo dobrze, że może Pani liczyć na pomoc i matki, i teściowej.
Nic nie musisz. Kiedyś słyszałam, że żałoba trwa około dwóch lat. To musi trwać. Przesyłam pokłady cierpliwości i moc uścisków. Może to niewiele ale pomagała mi Pani uporządkować moje sprawy swoim blogiem, myślę o Pani bardzo często. Jeszcze raz pozdrawiam. Karolina
Nie powinnaś w ogóle zwracać uwagi na takich ludzi. Przecież każdy wie zawsze lepiej. Lepiej wiedzą jak powinnaś wyglądać, czym karmić dzieci, jaką założyć im czapkę, ile powinnaś się zbierać... Dla mnie takie słowa są żałosne. Ja jestem z Ciebie po prostu dumna. Nie mam pojęcia co byłoby ze mną w takiej sytuacji, ale Ty na ten moment radzisz sobie świetnie ! Tak trzymaj Ania :)
Marta, pamiętam, ze kiedyś też myślałam, ze gdyby coś się stało mojemu męzowi (np.zawsze panicznie bałam się wypadku samochodowego), to chyba bym sobie nie poradziła. Ale minęło 5 miesięcy, a ja ciągle tu jestem i oddycham, więc chyba to jest taka nasza natura, ze nie poddajemy się nawet jeśli tylko tego chcemy. NIe wiem jak to możliwe. Pozrawiam.
dokładnie tak samo myślę o tych wszystkich idealnych.... Nie przejmuj się Aniu, myślę o Tobie bardzo często i tak jak ktoś napisał w komentarzu pod wpisem z wakacji.. "nigdy nie myślałam tak dużo o obcej osobie"... a jednak nie czuję, że jesteś zupełnie obca.... Cieszę się, że do nas wracasz:) Buziaki i uściski. Tak trzymaj
Pierdoły... Proszę nie słuchać tych wszystko wiedzacych. Przyjdzie czas to się Pani zorganizuje tak że im czapki z głów posiadają. Ale na to potrzeba czasu i nikomu do tego ile to potrwa. Ściskam mocno, baaardzo. A głupolami proszę się nie przejmować. Pozdrawiam - Anka, nowa czytelniczka :o)
Zyj swoim tempem, zaloba ma prawo trwac i nikt jej za Ciebie nie przezyje jesli tylko mozesz daj sobie czas Gorace i szczere zyczenia noworoczne Ci skladam i mam nadzieje ze Nowy Rok przyniesie Ci na nowo radosc z zycia Ania
Kochana jestes wielka! Widze, ze wracasz do nas powoli i wiedz, ze bardzo sie z tego ciesze. Podziwialam Cie w pierwszej połowie roku i jeszcze bardziej podziwiam Cie w drugiej połowie roku. Wczesniej nie pisałam, bo nie wiedziałam co moge Ci napisać. Brakowało i nadal brakuje mi słów. Ale jestem tu bardzo często. Pomoglas mi wziasc sie za siebie. Pomoglas mi byc lepsza mna ;) jezeli tylko moge Ci w jakiś sposób pomoc, to pisz. Pamiętaj, ze zawsze jest nas tu duzo i ze czekamy na każde Twoje napisane słowo ;)
Aniu, cieszę się, że to kolejny wpis... W jakiejkolwiek formie, ale wpis ;) Nie patrz na ludzi- niektórzy są tak skonstruowani, że zawsze mają jakieś ALE... Nikt, kto nie szedł Twoją ścieżką nie wie co czujesz. Wszyscy mogą sobie wyobrażać, a to nigdy nie będzie to samo! Szczególnie obcy muszą zawsze coś dodać (czyt ocenić). Ciężko nie zwracać na takie oceny uwagi, bo to boli, ale nie trać energii na nich- nie warto! Przytulam Was mocno, Andziulka
Andziulka, no właśnie niby wiem, ze nie warto i że szkoda energii, ale i tak mam ochotę w takiej sytuacji nadepnąć temu komuś obcasem na mały palec u nogi, choćby wirtualnie.
kto Ci takie debilne texty sprzedaje??? od razu przypomina mi sie powiedzenie Króla Juliana z Pingwinów z Madagaskaru: "Mam niezwykłą łatwość mówienia ludziom co powinni robić!!"
A reakcja z filmiku ze wszech miar prawidłowa :-)) trzymaj się♥
ystin, naprawdę zdumiewa mnie łatwość z jaką ludzie oceniają innych i ich sytuacje, o których nie mają pojęcia. Już wygadałam się Vindze, kilka komentarzy niżej, ze faktyczna reakcja jest nieco mniej wyważona ;)
Kiedyś ludzie dawali sobie odpowiednio dużo czasu na żałobę. W dzisiejszym świecie, świecie błyskawicznym, fast i instant, wszystko tak przyspieszyło, że niektórym wydaje się że i żałoba powinna minąć jak pstryknięcie palcem. Daj sobie czas, nie mogę powiedzieć że czas leczy rany bo na szczęście tego nie wiem, ale na pewno nauczycie się na nowo żyć kiedy będziecie już na to gotowi. Ściskam was mocno, jesteś bardzo silną kobietą (chociaż wiem, że czasami chciałoby się pozwolić sobie na chwilę słabości zamiast trzymać się dzielnie).
widzę, że mimo wszystko Twoja głowa funkcjonuje prawidłowo, skoro potrafisz wykpić brednie ludzi wszystkowiedzących w tak wysmakowany sposób! podoba mi się ta reakcja i coraz bardziej Cię podziwiam! no uśmiałam się:)
Vinga, nieco mnie zawstydzasz pisząc o tym wysmakowaniu bo pierwotnie miałam ochotę na Jacka Nicholsona z Dwóch Gniewnych Ludzi np. coś takiego: http://www.fotolog.com/lic_jasper/40562329/ ;) Jesteś kochana. Ściskam.
Jacek też dobry!, ale skoro zdecydowałaś się na to, co u góry to znaczy, że masz klasę:) jesteś mądrą Dziewczynką, cieszę się, że trafiam na takich ludzi, chociaż wirtualnie.
ale się wk.......wkurzyłam!!! wrr. Niech Pani tych ludzi jak najszybciej od siebie odseparuje. Każdy ma swoje tempo, swój czas i NIKT nie ma prawa powiedzieć, że JUŻ powinno być LEPIEJ. Wyjątek stanowią sytuacje, kiedy bardzo głęboko żałoba trwa faktycznie kilka lat, kiedy z upływem czasu nic się nie zmienia, a człowiek radzi/ nie radzi sobie z rzeczywistością jakby dopiero minęło kilka dni. A Pani reakcja jest wspaniała! gratuluję :) i trzymam mocno kciuki za Panią i Pani rodzinę
No właśnie wściekam się w takich sytuacjach. Wściekam i ryczę. A potem wściekam się jeszcze na siebie, za to, ze przejmuję się tym co mówią obojętni mi ludzie. Trochę to skomplikowane, co ;)
A myślisz, że jest choć godzina w ciągu doby, że o nich nie myślę? I że robię cokolwiek oprócz tego co ma im zapewnić bezpieczeństwo psychiczne i finansowe... Skąd pomysł, że wiesz jak wygląda sytuacja moich dzieci? Skąd wiesz jak pomagam im przeżyć tę traumę. Domyślasz się? To lepiej przestań i zamiast tego, zacznij MYŚLEĆ - może z czasem przełoży się to na to co piszesz.
Aniu nie przejmuj sie tym co mowią a zwlaszcza piszą inni o Twoje dzieci pewnie dbasz jak nikt inny trzymaj sie kochana zawsze bylas wspanialą mamą pozdrawiam
Psychologowie twierdzą, że żałoba trwa około trzech miesięcy. Ale... doświadczenie pokazuje coś zupełnie innego. Nie przejmuj sie takimi tekstami. To jest twoje życie, to Ty straciłaś Kogoś najważniejszego i masz prawo czuć i przeżywać tę stratę we własnym tępie. Wiem,że nie ma słów, które niosą ukojenie, wiec tylko przytulam - niestety tylko wirtualnie i anonimowo, ale mam cichą nadzieję, że doda Ci to sił. Trzymaj się dzielna Dziewczynko
Zanim zaczęłam pisać tego bloga nie zdawałam sobie sprawy, jak dużo wsparcia, ciepła, pocieszenia i zrozumienia można otrzymać od zupełnie obcych ludzi, których nawet nigdy się nie spotkało. Dziękuję, jesteś kochana.
Z tego JA wiem na podstawie wiedzy psychologicznej żałoba ŚREDNIO rok, ale to jest proces więc ma różne etapy. Są ludzi, u których trwa dłużej lub krócej, jak z dziećmi - jedne wcześniej uczą się chodzić, mówić itd, a drugie później. A co do wypowiedzi na temat dzieci - uważam, że to nie jest miejsce na dyskusję na temat dzieci autorki blogu w kontekście tak trudnej sytuacji, zwłaszcza, jeśli komentarze nie pomagają, a jedynie....nie wnoszą nic nowego oprócz negatywnych emocji nawet osób postronnych jak ja.
Pani Aniu, jak się cieszę, że wróciła Pani do pisania. Przeczytałam ponownie swój komentarz pod innym Pani wpisem i mam podobne wrażenie, jakie opisuje Pani przy okazji podsumowania minionego roku - "żyłam wtedy innym życiem". Nie tak dawno temu też dotknęła mnie strata, co prawda nie aż tak drastyczna, ale również mieszcząca się w pierwszej trójce największych stresorów. Żeby sobie jakoś z tym radzić, stwierdziłam: 'Dobra, teraz jest "absolutnie fatalnie", za jakiś czas będzie "do d***", potem "tak sobie", a w końcu będzie "do życia"'. Z utęsknieniem wyczekuję, kiedy wejdę w etap "do życia", ponieważ teraz jestem dopiero (albo aż) na drugim etapie. Mam wielką nadzieję, że w Pani przypadku też nadejdzie kiedyś faza "do d***", po której już tylko krok do "tak sobie" i potem do życia w całkiem znośnej formie. Trzymam za Panią kciuki i przesyłam uściski.
Ja nawet nie umiem określić w której z tych faz teraz jestem. Mam nawet wrażenie, ze one wszystkie przeplatają sie ze sobą i żadna nigdy definitywnie się nie kończy może tylko czas trwania każdej z nich będzie się zmieniał. Ale to i tak będzie sporo. Ściskam.
Tak musi być, będzie dobrze. Chociaż się nie znamy modlę się za Panią i chłopców. Bardzo się cieszę że wraca Pani powoli do pisania, zaglądałam codziennie, czekając na posty bo uwielbiam tego bloga. Pozdrawiam i życzę dużo siły! aga
Uwielbiam twojego bloga, jest dla mnie inspiracją do ciągłej walki, nie tylko o porządek w domu, ale również w życiu, mam kopa by walczyć o swoje kruche zdrowie. Przesyłam tobie mnóstwo ciepła Aniu !
Pani Anno, kilka miesięcy temu podsunęła mi Pani świetny pomysł na oszczędzanie, 52 tygodnie :). Oczywiście wytrwałam tylko 4 miesiące w 2014, w tym podejmę znów wyzwanie. Przez wiele miesięcy zaglądałam na Pani bloga, ma on dla mnie przedziwną, pozytywną energię. Od sierpnia często o Was myślę, choć nie znam Pani. Proszę nie brać do siebie negatywnych komentarzy. Nie warto. Tyle chciałabym napisać, a trudno znaleźć odpowiednie słowa, dlatego już zamilknę i będę przesyłać Wam po prostu dobre myśli.
Trafiłam tutaj przypadkowo i od tego czasu czekam na kolejne posty. Jestem "Dysfunkcyjną Panią Domu" i podziwiam szczerze osoby posiadające umiejętności, których mi brak oraz chęć przekazywania tej wiedzy innym. Lubię czytać o uporządkowanym otoczeniu i uporządkowanym życiu, w nadziei, że kiedyś "się ogarnę" i zacznę wdrażać tę wiedzę w swoje życie. Nie potrafiłam ubrać w słowa tego, co magnetycznie przyciąga mnie do tego bloga. Teraz powtórzę za "Anonimowym" z 7 stycznia - dobra energia i empatia, siła, dzięki której autorka chce się dzielić z innymi swoimi doświadczeniami, nawet tymi najtrudniejszymi. Pozostaję pod wrażeniem ciepłego stosunku do osób najbliższych, bliskich i zupełnie dalekich, wychodzenia do ludzi w każdych okolicznościach. Ogromnie się cieszę, że z ręką Pani syna wszystko jest w porządku. Ponownie, za ww. Anonimowym i rzeszą innych osób powtórzę, aby nie przejmowała się Pani negatywnymi uwagami, pewnie wychodzą one bez złych intencji. Myślę o Pani i Pani synach...
mnie przez 5 lat po śmierci męża nie chciało się żyć dziś mija 13 lat teraz mam już inne zmartwienia, nową żałobę, ale żyję czas, potrzeba czasu - jednemu mniej, innemu więcej, nie ma sensu poganiać czasu ale będzie lepiej choć tak krótko po śmierci ukochanej osoby trudno w to uwierzyć trzymaj się!
No oczywiście, przecież na pewno osoba, która męża nie straciła wie jak TY powinnaś się czuć.....Jak mnie takie rzeczy wkurzają....... Ja też żyję w ciagłym lęku o Męża. Gdy tylko słysze odgłos karetki, dzwonię. On już na tyle mnie zna, że odbiera słowami: Żyję. To nie do mnie. Przeraża mnie fakt utraty i jednocześnie wiem,że sami nie zdajemy sobie sprawy ile potrafimy znieść.
Myślę o Tobie często i modlę się, aby pokłady Twojej siły też Cię zaskoczyły i by każdy dzień był choć odrobinę łatwiejszy od poprzedniego a ból zatarty przez wspaniałe wspomnienia i miłość do Męża.
Przydreptalam w poszukiwaniu tygodniowych jadłospisów, znalazłam wow! Piękne wszystko rozpisane, postanowiłam zagłębić się w blog cudny! znalazłam wpis z sierpnia nie chciałam wierzyć, łzy... teraz mocno Cię tulę do siebie, wszystko będzie dobrze... ślę do Ciebie ogrom ciepła wiary i optymizmu, a przede wszystkim daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz i nie przejmuj się nikim to Twoje życie
Witam serdecznie, Oczywiście nie wiem co czujesz chociaż spotkało mnie podobne doznanie. Moja żona 11 lat temu zmarła na ciężką niewydolność nerek. Wcześniej przez ponad rok walczyliśmy wspólnie o przeszczep, woziłem ją na dializy bo nie mogła już chodzić o własnych siłach. Skupiłem się na wychowaniu syna (ma teray prawie 20 lat) i prowadzeniu domu. Jedno i drugie średnio sie udaje, nie potrafię pogodzić zarabiania pieniędzy z wychowywaniem i domem. Po 11tu latach ciągle jestem niepozbierany. Nie korzystałem z pomocy specjalistow od traumy, ale szczerze polecam (mojej Tesciowej bardzo pomoglo). Z tym powiedzeniem: 'czas leczy rany' trzeba uważać. Czasem przywiązanie do drugiej osoby jest stanowczo ponad ludzkie siły.
Trzymaj się!!! PS. A pomyśleć tylko, że trafiłem na Twojego (super) bloga bo szukałem metody na czyszczenie piekarnika A skonczyło się na poważnych tematach. Ciekawa z Ciebie osoba Pozdrawiam Mirek
Witam Panią Szukałam dziś w googlach wpisu "Jak posprzątać swój dom" (czytaj - ogarnąć swoje leniwe dupsko i wziąć się za robotę), a trafiłam na Pani bloga i Pani życie. Myślę o tym dziś cały dzień i bardzo serdecznie Pani współczuję. Może to głupio zabrzmi, ale od tematu "Jak ogarnąć bałagan w domu" otrzymałam odpowiedź: trzeba ogarnąć bałagan w małżeństwie. Trzeba doceniać miłość i zawalczyć po raz n-ty o tę miłość, bo życie jest kruche. Przeczytałam dziś sporo Pani postów - proszę pisać, niespiesznie, ale pisać. Bo ma Pani cudowny dar pokazywania co ważne w życiu: miłość. Pozdrawiam Magda
Bardzo się cieszę, że chcesz podzielić się ze mną swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Uprzejme, zachęcające i dodające odwagi słowa zawsze są publikowane. Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz.
Mojej mamie zajęło to mocno ponad rok, gdy w wieku 40 lat została wdową, a nam zmarł ojciec. Nie ma przypisanej liczby dni/miesięcy, które muszą wystarczyć- życzę Pani, aby z czasem się wszystko poukładało, a teraz niech Pani żyje takim rytmem, w jakim jest Pani w stanie żyć. I to bardzo dobrze, że może Pani liczyć na pomoc i matki, i teściowej.
OdpowiedzUsuńmadana dziękuję, ze to rozumiesz.
UsuńPozdrawiam
Nic nie musisz. Kiedyś słyszałam, że żałoba trwa około dwóch lat. To musi trwać. Przesyłam pokłady cierpliwości i moc uścisków. Może to niewiele ale pomagała mi Pani uporządkować moje sprawy swoim blogiem, myślę o Pani bardzo często. Jeszcze raz pozdrawiam. Karolina
OdpowiedzUsuńKarolina, to więcej niż możesz sobie wyobrazić. Dziękuję, że ciągle tu ze mną jesteś.
UsuńŚciskam mocno.
Nie powinnaś w ogóle zwracać uwagi na takich ludzi. Przecież każdy wie zawsze lepiej. Lepiej wiedzą jak powinnaś wyglądać, czym karmić dzieci, jaką założyć im czapkę, ile powinnaś się zbierać...
OdpowiedzUsuńDla mnie takie słowa są żałosne.
Ja jestem z Ciebie po prostu dumna. Nie mam pojęcia co byłoby ze mną w takiej sytuacji, ale Ty na ten moment radzisz sobie świetnie !
Tak trzymaj Ania :)
Marta, pamiętam, ze kiedyś też myślałam, ze gdyby coś się stało mojemu męzowi (np.zawsze panicznie bałam się wypadku samochodowego), to chyba bym sobie nie poradziła. Ale minęło 5 miesięcy, a ja ciągle tu jestem i oddycham, więc chyba to jest taka nasza natura, ze nie poddajemy się nawet jeśli tylko tego chcemy. NIe wiem jak to możliwe.
UsuńPozrawiam.
dokładnie tak samo myślę o tych wszystkich idealnych.... Nie przejmuj się Aniu, myślę o Tobie bardzo często i tak jak ktoś napisał w komentarzu pod wpisem z wakacji.. "nigdy nie myślałam tak dużo o obcej osobie"... a jednak nie czuję, że jesteś zupełnie obca.... Cieszę się, że do nas wracasz:) Buziaki i uściski. Tak trzymaj
UsuńPierdoły... Proszę nie słuchać tych wszystko wiedzacych. Przyjdzie czas to się Pani zorganizuje tak że im czapki z głów posiadają. Ale na to potrzeba czasu i nikomu do tego ile to potrwa. Ściskam mocno, baaardzo. A głupolami proszę się nie przejmować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Anka, nowa czytelniczka :o)
Anka, fajnie ze jesteś :)
UsuńZyj swoim tempem, zaloba ma prawo trwac i nikt jej za Ciebie nie przezyje jesli tylko mozesz daj sobie czas
OdpowiedzUsuńGorace i szczere zyczenia noworoczne Ci skladam i mam nadzieje ze Nowy Rok przyniesie Ci na nowo radosc z zycia
Ania
Dzięki Aniu. Tobie też życzę wszystkiego dobrego i spokojnego w nowym roku.
UsuńŚciskam
Kochana jestes wielka! Widze, ze wracasz do nas powoli i wiedz, ze bardzo sie z tego ciesze. Podziwialam Cie w pierwszej połowie roku i jeszcze bardziej podziwiam Cie w drugiej połowie roku. Wczesniej nie pisałam, bo nie wiedziałam co moge Ci napisać. Brakowało i nadal brakuje mi słów. Ale jestem tu bardzo często. Pomoglas mi wziasc sie za siebie. Pomoglas mi byc lepsza mna ;) jezeli tylko moge Ci w jakiś sposób pomoc, to pisz. Pamiętaj, ze zawsze jest nas tu duzo i ze czekamy na każde Twoje napisane słowo ;)
OdpowiedzUsuńfruskawka, dobrze Cię widzieć :) Jakoś tak to jest ze znalazłaś wszystkie właściwe słowa!
UsuńDziękuję kochana.
Aniu, cieszę się, że to kolejny wpis... W jakiejkolwiek formie, ale wpis ;)
OdpowiedzUsuńNie patrz na ludzi- niektórzy są tak skonstruowani, że zawsze mają jakieś ALE...
Nikt, kto nie szedł Twoją ścieżką nie wie co czujesz. Wszyscy mogą sobie wyobrażać, a to nigdy nie będzie to samo!
Szczególnie obcy muszą zawsze coś dodać (czyt ocenić).
Ciężko nie zwracać na takie oceny uwagi, bo to boli, ale nie trać energii na nich- nie warto!
Przytulam Was mocno,
Andziulka
Andziulka, no właśnie niby wiem, ze nie warto i że szkoda energii, ale i tak mam ochotę w takiej sytuacji nadepnąć temu komuś obcasem na mały palec u nogi, choćby wirtualnie.
UsuńNiedługo obiecuję kolejne wpisy:)
Pozdrawiam.
kto Ci takie debilne texty sprzedaje??? od razu przypomina mi sie powiedzenie Króla Juliana z Pingwinów z Madagaskaru: "Mam niezwykłą łatwość mówienia ludziom co powinni robić!!"
OdpowiedzUsuńA reakcja z filmiku ze wszech miar prawidłowa :-)) trzymaj się♥
ystin, naprawdę zdumiewa mnie łatwość z jaką ludzie oceniają innych i ich sytuacje, o których nie mają pojęcia.
UsuńJuż wygadałam się Vindze, kilka komentarzy niżej, ze faktyczna reakcja jest nieco mniej wyważona ;)
Ściskam :)
Kiedyś ludzie dawali sobie odpowiednio dużo czasu na żałobę. W dzisiejszym świecie, świecie błyskawicznym, fast i instant, wszystko tak przyspieszyło, że niektórym wydaje się że i żałoba powinna minąć jak pstryknięcie palcem. Daj sobie czas, nie mogę powiedzieć że czas leczy rany bo na szczęście tego nie wiem, ale na pewno nauczycie się na nowo żyć kiedy będziecie już na to gotowi. Ściskam was mocno, jesteś bardzo silną kobietą (chociaż wiem, że czasami chciałoby się pozwolić sobie na chwilę słabości zamiast trzymać się dzielnie).
OdpowiedzUsuńDziękuję, miło jest być rozumianym :)
UsuńPozdrawiam ciepło.
widzę, że mimo wszystko Twoja głowa funkcjonuje prawidłowo, skoro potrafisz wykpić brednie ludzi wszystkowiedzących w tak wysmakowany sposób! podoba mi się ta reakcja i coraz bardziej Cię podziwiam! no uśmiałam się:)
OdpowiedzUsuńVinga, nieco mnie zawstydzasz pisząc o tym wysmakowaniu bo pierwotnie miałam ochotę na Jacka Nicholsona z Dwóch Gniewnych Ludzi np. coś takiego: http://www.fotolog.com/lic_jasper/40562329/ ;)
UsuńJesteś kochana. Ściskam.
Jacek też dobry!, ale skoro zdecydowałaś się na to, co u góry to znaczy, że masz klasę:) jesteś mądrą Dziewczynką, cieszę się, że trafiam na takich ludzi, chociaż wirtualnie.
Usuńale się wk.......wkurzyłam!!! wrr. Niech Pani tych ludzi jak najszybciej od siebie odseparuje. Każdy ma swoje tempo, swój czas i NIKT nie ma prawa powiedzieć, że JUŻ powinno być LEPIEJ. Wyjątek stanowią sytuacje, kiedy bardzo głęboko żałoba trwa faktycznie kilka lat, kiedy z upływem czasu nic się nie zmienia, a człowiek radzi/ nie radzi sobie z rzeczywistością jakby dopiero minęło kilka dni. A Pani reakcja jest wspaniała! gratuluję :) i trzymam mocno kciuki za Panią i Pani rodzinę
OdpowiedzUsuńNo właśnie wściekam się w takich sytuacjach. Wściekam i ryczę. A potem wściekam się jeszcze na siebie, za to, ze przejmuję się tym co mówią obojętni mi ludzie. Trochę to skomplikowane, co ;)
Usuńa pomyślałaś co przezywają twoje dzieci ? może to z myslą o nich rady żeby sie kopnąc w d...i pozbierać...
OdpowiedzUsuńA myślisz, że jest choć godzina w ciągu doby, że o nich nie myślę? I że robię cokolwiek oprócz tego co ma im zapewnić bezpieczeństwo psychiczne i finansowe... Skąd pomysł, że wiesz jak wygląda sytuacja moich dzieci? Skąd wiesz jak pomagam im przeżyć tę traumę. Domyślasz się? To lepiej przestań i zamiast tego, zacznij MYŚLEĆ - może z czasem przełoży się to na to co piszesz.
UsuńAniu nie przejmuj sie tym co mowią a zwlaszcza piszą inni o Twoje dzieci pewnie dbasz jak nikt inny trzymaj sie kochana zawsze bylas wspanialą mamą pozdrawiam
Usuńja to WIEM - piszę to z własnego doświadczenia - ja mam wyrzuty sumienia że siedziałam i ryczałam zamiast zająć sie synkiem tak jak powinnam...
UsuńAnonimowy z 6 stycznia 18:03, z całym szacunkiem, ale piszesz o SWOIM doświadczeniu.Swoim i swojego dziecka, a nie moim i moich dzieci.
UsuńPsychologowie twierdzą, że żałoba trwa około trzech miesięcy. Ale... doświadczenie pokazuje coś zupełnie innego. Nie przejmuj sie takimi tekstami. To jest twoje życie, to Ty straciłaś Kogoś najważniejszego i masz prawo czuć i przeżywać tę stratę we własnym tępie.
OdpowiedzUsuńWiem,że nie ma słów, które niosą ukojenie, wiec tylko przytulam - niestety tylko wirtualnie i anonimowo, ale mam cichą nadzieję, że doda Ci to sił.
Trzymaj się dzielna Dziewczynko
Zanim zaczęłam pisać tego bloga nie zdawałam sobie sprawy, jak dużo wsparcia, ciepła, pocieszenia i zrozumienia można otrzymać od zupełnie obcych ludzi, których nawet nigdy się nie spotkało. Dziękuję, jesteś kochana.
UsuńZ tego JA wiem na podstawie wiedzy psychologicznej żałoba ŚREDNIO rok, ale to jest proces więc ma różne etapy. Są ludzi, u których trwa dłużej lub krócej, jak z dziećmi - jedne wcześniej uczą się chodzić, mówić itd, a drugie później. A co do wypowiedzi na temat dzieci - uważam, że to nie jest miejsce na dyskusję na temat dzieci autorki blogu w kontekście tak trudnej sytuacji, zwłaszcza, jeśli komentarze nie pomagają, a jedynie....nie wnoszą nic nowego oprócz negatywnych emocji nawet osób postronnych jak ja.
OdpowiedzUsuńCóż mam więc tylko nadzieję, że nie zawyżę średniej ;) Dzięki za wsparcie.
UsuńŚciskam.
Wasi chłopcy mają szczęście mieć TAKĄ MAMĘ. Dużo sił Wam życzę w dalszych zmaganiach...Pozdrawiam ciepło.Ania.
OdpowiedzUsuńDziękuję, Aniu. Bardzo, bardzo dziękuję.
UsuńPani Aniu, jak się cieszę, że wróciła Pani do pisania. Przeczytałam ponownie swój komentarz pod innym Pani wpisem i mam podobne wrażenie, jakie opisuje Pani przy okazji podsumowania minionego roku - "żyłam wtedy innym życiem". Nie tak dawno temu też dotknęła mnie strata, co prawda nie aż tak drastyczna, ale również mieszcząca się w pierwszej trójce największych stresorów. Żeby sobie jakoś z tym radzić, stwierdziłam: 'Dobra, teraz jest "absolutnie fatalnie", za jakiś czas będzie "do d***", potem "tak sobie", a w końcu będzie "do życia"'. Z utęsknieniem wyczekuję, kiedy wejdę w etap "do życia", ponieważ teraz jestem dopiero (albo aż) na drugim etapie.
OdpowiedzUsuńMam wielką nadzieję, że w Pani przypadku też nadejdzie kiedyś faza "do d***", po której już tylko krok do "tak sobie" i potem do życia w całkiem znośnej formie. Trzymam za Panią kciuki i przesyłam uściski.
Ja nawet nie umiem określić w której z tych faz teraz jestem. Mam nawet wrażenie, ze one wszystkie przeplatają sie ze sobą i żadna nigdy definitywnie się nie kończy może tylko czas trwania każdej z nich będzie się zmieniał. Ale to i tak będzie sporo.
UsuńŚciskam.
Tak musi być, będzie dobrze. Chociaż się nie znamy modlę się za Panią i chłopców. Bardzo się cieszę że wraca Pani powoli do pisania, zaglądałam codziennie, czekając na posty bo uwielbiam tego bloga. Pozdrawiam i życzę dużo siły!
Usuńaga
Uwielbiam twojego bloga, jest dla mnie inspiracją do ciągłej walki, nie tylko o porządek w domu, ale również w życiu, mam kopa by walczyć o swoje kruche zdrowie. Przesyłam tobie mnóstwo ciepła Aniu !
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Trzymam kciuki za Twoje zdrowie. Odzywaj się częściej i dawaj znać jak Ci idzie :)
UsuńPani Anno, kilka miesięcy temu podsunęła mi Pani świetny pomysł na oszczędzanie, 52 tygodnie :). Oczywiście wytrwałam tylko 4 miesiące w 2014, w tym podejmę znów wyzwanie. Przez wiele miesięcy zaglądałam na Pani bloga, ma on dla mnie przedziwną, pozytywną energię. Od sierpnia często o Was myślę, choć nie znam Pani. Proszę nie brać do siebie negatywnych komentarzy. Nie warto. Tyle chciałabym napisać, a trudno znaleźć odpowiednie słowa, dlatego już zamilknę i będę przesyłać Wam po prostu dobre myśli.
OdpowiedzUsuńTrafiłam tutaj przypadkowo i od tego czasu czekam na kolejne posty. Jestem "Dysfunkcyjną Panią Domu" i podziwiam szczerze osoby posiadające umiejętności, których mi brak oraz chęć przekazywania tej wiedzy innym. Lubię czytać o uporządkowanym otoczeniu i uporządkowanym życiu, w nadziei, że kiedyś "się ogarnę" i zacznę wdrażać tę wiedzę w swoje życie. Nie potrafiłam ubrać w słowa tego, co magnetycznie przyciąga mnie do tego bloga. Teraz powtórzę za "Anonimowym" z 7 stycznia - dobra energia i empatia, siła, dzięki której autorka chce się dzielić z innymi swoimi doświadczeniami, nawet tymi najtrudniejszymi. Pozostaję pod wrażeniem ciepłego stosunku do osób najbliższych, bliskich i zupełnie dalekich, wychodzenia do ludzi w każdych okolicznościach. Ogromnie się cieszę, że z ręką Pani syna wszystko jest w porządku. Ponownie, za ww. Anonimowym i rzeszą innych osób powtórzę, aby nie przejmowała się Pani negatywnymi uwagami, pewnie wychodzą one bez złych intencji. Myślę o Pani i Pani synach...
OdpowiedzUsuńmnie przez 5 lat po śmierci męża nie chciało się żyć
OdpowiedzUsuńdziś mija 13 lat
teraz mam już inne zmartwienia, nową żałobę, ale żyję
czas, potrzeba czasu - jednemu mniej, innemu więcej,
nie ma sensu poganiać czasu
ale będzie lepiej choć tak krótko po śmierci ukochanej osoby trudno w to uwierzyć
trzymaj się!
No oczywiście, przecież na pewno osoba, która męża nie straciła wie jak TY powinnaś się czuć.....Jak mnie takie rzeczy wkurzają.......
OdpowiedzUsuńJa też żyję w ciagłym lęku o Męża. Gdy tylko słysze odgłos karetki, dzwonię. On już na tyle mnie zna, że odbiera słowami: Żyję. To nie do mnie.
Przeraża mnie fakt utraty i jednocześnie wiem,że sami nie zdajemy sobie sprawy ile potrafimy znieść.
Myślę o Tobie często i modlę się, aby pokłady Twojej siły też Cię zaskoczyły i by każdy dzień był choć odrobinę łatwiejszy od poprzedniego a ból zatarty przez wspaniałe wspomnienia i miłość do Męża.
Lidka
Ej, no Lidka weź przestań, bo już ryczę.
UsuńDZIĘKUJĘ.
A.
Nie sluchaj tych ludzi. .... sciskam goraco i bardzo mocno.
OdpowiedzUsuńjestem . Co prawda wirtualnie ale sporo nas tu.
Nie boj sie tez prosic o pomoc taka realna
Przydreptalam w poszukiwaniu tygodniowych jadłospisów, znalazłam wow! Piękne wszystko rozpisane, postanowiłam zagłębić się w blog cudny! znalazłam wpis z sierpnia nie chciałam wierzyć, łzy... teraz mocno Cię tulę do siebie, wszystko będzie dobrze... ślę do Ciebie ogrom ciepła wiary i optymizmu, a przede wszystkim daj sobie tyle czasu ile potrzebujesz i nie przejmuj się nikim to Twoje życie
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie,
OdpowiedzUsuńOczywiście nie wiem co czujesz chociaż spotkało mnie podobne doznanie.
Moja żona 11 lat temu zmarła na ciężką niewydolność nerek. Wcześniej przez ponad rok walczyliśmy wspólnie o przeszczep, woziłem ją na dializy bo nie mogła już chodzić o własnych siłach.
Skupiłem się na wychowaniu syna (ma teray prawie 20 lat) i prowadzeniu domu. Jedno i drugie średnio sie udaje, nie potrafię pogodzić zarabiania pieniędzy z wychowywaniem i domem.
Po 11tu latach ciągle jestem niepozbierany. Nie korzystałem z pomocy specjalistow od traumy, ale szczerze polecam (mojej Tesciowej bardzo pomoglo).
Z tym powiedzeniem: 'czas leczy rany' trzeba uważać. Czasem przywiązanie do drugiej osoby jest stanowczo ponad ludzkie siły.
Trzymaj się!!!
PS. A pomyśleć tylko, że trafiłem na Twojego (super) bloga bo szukałem metody na czyszczenie piekarnika
A skonczyło się na poważnych tematach.
Ciekawa z Ciebie osoba
Pozdrawiam
Mirek
Witam Panią
OdpowiedzUsuńSzukałam dziś w googlach wpisu "Jak posprzątać swój dom" (czytaj - ogarnąć swoje leniwe dupsko i wziąć się za robotę), a trafiłam na Pani bloga i Pani życie. Myślę o tym dziś cały dzień i bardzo serdecznie Pani współczuję. Może to głupio zabrzmi, ale od tematu "Jak ogarnąć bałagan w domu" otrzymałam odpowiedź: trzeba ogarnąć bałagan w małżeństwie. Trzeba doceniać miłość i zawalczyć po raz n-ty o tę miłość, bo życie jest kruche. Przeczytałam dziś sporo Pani postów - proszę pisać, niespiesznie, ale pisać. Bo ma Pani cudowny dar pokazywania co ważne w życiu: miłość. Pozdrawiam Magda