Dzisiaj coś prostego.
Zadziwiająco wiele przepisów wymaga tylko1 łyżki koncentratu pomidorowego. W dodatku zwykle jest on sprzedawany w słoiczkach lub puszkach o pojemności od 70 do 200g. W każdym pojemników jest wiec mniej więcej od 2 do 6 kopiastych łyżek stołowych. Jeśli zużywacie tylko jedną, to co robicie z resztkami? OK, drugą łyżkę można dodać razem z posiekaną cebulką, solą i pieprzem do białego sera i zrobić pastę do kanapek. Trzecią do zupy pomidorowej lub sosu pomidorowego. Czwartą do gulaszu. Piątą można posmarować chleb zamiast masła. Teoretycznie możliwości jest dużo więcej, ale w praktyce (tak się jakoś dziwnie składa), że słoiczek zwykle ląduje na najwyższej półce w lodówce, w ciągu kolejnych dni przesuwa się dalej i głębiej, a kiedy po kilku(nastu) dniach znowu potrzebujecie 1 łyżkę koncentratu, z nadzieją sięgacie po słoiczek, którego zawartość zdążyła się już pokryć grubą i puchatą warstwą pleśnią.
Do kosza.
Serio, gdybym miała kiedyś
zakładać jakiś biznes, to handlowałabym
koszami na śmieci, które przy każdym użyciu wydawałyby dźwięk brzęczących monet.
Ale wracając do tematu…
Jeśli macie pewność (np. w
postaci skrupulatnie zaplanowanego jadłospisu), że w ciągu najbliższych 3-4 dni
zużyjecie resztkę koncentratu, która została w słoiku, to możecie wstawić go do
lodówki. Dobrze jest zalać go uprzednio jakimkolwiek jadalnym olejem. Nawet cienka warstewka odetnie
dopływ tlenu, ograniczając tym samym rozwój bakterii i pleśni. Dodatkowo, żeby maksymalnie utrudnić im życie, wolne ścianki słoika wycieram
jeszcze ręcznikiem papierowym.
Częściej jednak jest tak, że nie mam żadnego
konkretnego planu na te resztki. Od paru lat nie oszukuję się i wiem, że po prostu muszę je zamrozić.
Robię to na dwa sposoby, w zależności od tego jak dużo koncentratu mi zostało. Same zdecydujcie, który bardziej Wam odpowiada.
- Jeśli resztek jest sporo, to na arkuszu papieru do pieczenia wykładam porcje (zwykle o objętości 1 łyżki stołowej) koncentratu i delikatnie, na tacce wkładam całość do zamrażalnika. Kiedy stwardnieją przekładam je do wspólnego podpisanego woreczka. W razie potrzeby mogę łatwo wyjąć odpowiednią ilość, a reszta cierpliwie poczeka na swoją kolej. Mrożenie większej ilości w całości jest bez sensu, bo z takiego zmrożonego na kość kawałka trudno będzie odłupać odpowiednią ilość.
- Jeśli została mi malutka porcja, to zwykle nie chce mi się szykować dla niej jednej całego procesu, więc biorę odpowiedni kawałek zwykłej folii spożywczej i wykładam na nią koncentrat. Zawijam całość jak cukierek, starannie wyciskając nadmiar powietrza i formując jakiś w miarę regularny kształt. W tej formie zamrażam. Jednak taki pojedynczy, niepozorny pakuneczek łatwo można zgubić wśród innych mrożonek, dlatego zawsze wkładam go do szuflady przeznaczonej na mrożonki z warzyw i owoców lub kładę na tacce, gdzie zwykle mrozi się lód.
nie wpadłam na to! dzięki!
OdpowiedzUsuńTo jest sprytne ;)
OdpowiedzUsuńSuper pomysł! odwieczny problem rozwiązany :) Dzięki.
OdpowiedzUsuńekstra pomysł:) w życiu bym na to nie wpadła:)
OdpowiedzUsuńSprytne. Mam mały zamrażalnik, ale z tego pomysłu zdecydowanie skorzystam.
OdpowiedzUsuńgenialne!!!!:)
OdpowiedzUsuńczekam na nowe przepisy do zamrażania :))
Genialne w swojej prostocie ;)
OdpowiedzUsuńEj, to jest genialne! W życiu bym nie wpadła na pomysł, by mrozić koncentrat. Zazwyczaj po prostu dawałam go znacznie więcej niż było polecone w przepisach, żeby się nie zmarnował.
OdpowiedzUsuńTeż tak niestety robię, albo kupuje małą puszeczkę przez co po pewnym okresie wychodzi że kupiłabym za te same pieniądze dużo więcej koncentratu za tą samą cenę :(
UsuńDobry pomysl, a najlepsze ze zawsze bedziemy mialy zapas pod reka. Ile to razy bieglam do sklepu bo zapomnialam kupic koncentrat.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrym sposobem jest też odwrócenie słoiczka do góry dnem i postawienie go tak w lodówce. Na pewno będzie stał o wiele dłużej.
OdpowiedzUsuńMożna też zalać pozostały koncentrat olejem, a przy powtórnym użyciu ten olej zlać.
OdpowiedzUsuń