poniedziałek, 10 lutego 2014

7 z 52 tygodni oszczędzania

Właśnie mija 7 tygodni odkąd zaczęłam oszczędzać według pewnego całkiem prostego i popularnego schematu. Po raz siódmy trzeba więc dołożyć do skarbonki określoną w harmonogramie kwotę. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić, bo muszę się przyznać, że widziałam dzisiaj w sklepie fajną sukienkę. Bardzo fajną, szczerze mówiąc. I wyglądałam w niej świetnie. I bardzo by mi się przydała. Kosztowała 349 złotych.
Aż mnie skręcało żeby ją kupić, ale niestety w tym miesiącu raczej nie mogę sobie na to pozwolić. W pewnym momencie, gdy setny raz wyginałam się przed lustrem w przymierzalni, w głowie rozbłysła mi myśl, że przecież ja mam te pieniądze! W słoiku pod łóżkiem. Z zaplanowaną na dzisiaj wpłatą będzie tam 343 złote, więc może by tak... 
Stać mnie. Mam te pieniądze i mogę je wydać, bo przecież nie zbieram na jakiś konkretny cel. W dodatku to sytuacja niemal awaryjna, bo nie ma najmniejszych szans, żeby sukienka wisiała w sklepie aż do marca. Nie ma i już. Poszłam do kasy. Kolejka była krótka, wiec już po chwili wykładałam swoje zakupy (poszłam kupić skarpetki) na ladę. Pomyślałam, że po powrocie do domu muszę wyjąć pieniądze ze słoika zakamuflowanego pod łóżkiem. I właśnie to był moment otrzeźwienia. W ostatniej chwili powiedziałam kasjerce, że niestety muszę zrezygnować z kupna tej sukienki. Pokiwała głową i odwiesiła kieckę na wieszak, a ja oczami wyobraźni z powrotem włożyłam do słoika całe 343 złote. Kiedy wróciłam do domu, dorzuciłam 46 złotych  i odkreśliłam na liście kolejną rubrykę. Uff... 

Oszczędzam nadal zgodnie z planem, ale miałam dzisiaj wielką chwilę słabości. Naprawdę trudno było oprzeć się pokusie. Przyznam, że cały ten eksperyment jest dla mnie jednym wielkim ćwiczeniem z siły woli. Kiedy pieniądze są tak łatwo dostępne i w dodatku nie mają konkretnego przeznaczenia, to naprawdę niewiele trzeba, żeby przekonać samą siebie do ich wydania. Gdybym ostatecznie jednak kupiła ten ciuch, to nie miałoby to właściwie żadnych konsekwencji, bo nie jest tak, że zabrakłoby nam na jedzenie czy jakiekolwiek rachunki. To jest pula zupełnie dodatkowa. Nie ma na słoiku karteczki z napisem: zarezerwowane, więc całkiem łatwo przekonać samą siebie, że wydanie zawartości prawie się nie liczy...

Jeśli te chcesz oszczędzać tym samym sposobem, to TUTAJ możesz wydrukować sobie tabelkę w wersji malejących wpłat (tę, z której ja korzystam). Jeśli wolisz zacząć oszczędzanie od małych kwot, a te większe zostawić na II połowę roku to, to TUTAJ jest tabelka dla wpłat rosnących. Niezależnie od tego, którą z nich wybierzesz, po roku powinnaś mieć 1378 PLN! Pamiętaj, że możesz zacząć w każdej chwili - każdy tydzień może być Twoim numerem jeden .


PODPIS

7 komentarzy:

  1. Bardzo dzielna jesteś :) na tym chyba polega oszczędzanie - na opieraniu się pokusom :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego właśnie, aby nie ulec pokusie moja tygodnówka automatycznie jest przelewana na konto oszczędnościowe. Na widoku mam tylko słoik z oszczędnościami na wakacje, gdzie pokrywka jest przyklejona do słoika, więc dostęp też jest utrudniony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzielna dziewczynka! Aż puchnę z zazdrości o tak silną wolę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ciągle się kuszę i kuszę ale ustaliłam sobie cel na co pójdą te zaoszczędzone pieniądze. I to chyba pomaga jeśli ma się cel na co to pójdzie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bierz kieckę! :)

    A tak serio, wizja odłożenia pieniędzy na bliżej nie zdefiniowaną lokatę nie powtrzymałaby mnie od kupienia czegoś, czego a)potrzebuję, b)bardzo mi się podoba. Z mojego słoika z karteczką (zbieram na konkretny cel) - nie podebrałabym. Ale to dlatego, że jest CEL. Nie potrafię oszczędzać dla oszczędzania i sama nie wiem, czy się martwić;)

    No chyba, ze to naprawdę ćwiczenie siły woli:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ano właśnie szklana kulko, ja od dziecka zbieram na konkretne cele (pudełeczko z wypisaną kwotą i celem) i ANI RAZU (a jestem osobą dośc rozrzutną i nieoszczędną, a raczej byłam, bo od jakiegoś czasu, m,in, za sprawą Ani, walczę z tym dzielnie) nie podebrałam pieniędzy, ale tylko dlatego, że mi zależało na celu.

    OdpowiedzUsuń
  7. To znowu ja, jarząbek:) Aniu, widzę, że bierzesz udział w konkursie na bloga roku - trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo się cieszę, że chcesz podzielić się ze mną swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Uprzejme, zachęcające i dodające odwagi słowa zawsze są publikowane. Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz.