piątek, 27 września 2013

Obiady w jeden dzień, na cały tydzień od 30.09 do 5.10. 2013



Polubiłam gotowanie obiadów w jeden dzień na cały tydzień roboczy. To takie wygodne. Wieczorem, kiedy już na pewno wiem, jak będzie wyglądał nasz następny dzień, wyjmuję z zamrażalnika paczkę z podstawą jutrzejszego obiadu. Rozmrozi się przez noc. Następnego dnia nie trzeba robić wiele.  
Dlatego od niedawna, w sobotę lub niedzielę gotuję lub przynajmniej podszykowuję główne dania na resztę tygodnia. Od poniedziałku do piątku nie mam zbyt wiele czasu na gotowanie, a gorączkowe zamawianie pizzy nie wchodzi w grę. Chcę żebyśmy jedli zdrowo, niedrogo i smacznie, ale codzienne robienie zakupów i przygotowywanie obiadu od podstaw, zabierałoby mi zbyt wiele czasu.

W tym tygodniu będziemy jeść:

środa, 25 września 2013

Przygotowania do sezonu grypowego - mój zestaw na czarną godzinę

Lada dzień, w wielu domach rozegra się ten sam lub podobny scenariusz. Zacznie się od najmłodszego dziecka, które po południu - lub jeszcze lepiej - w środku nocy zacznie wymiotować i/lub gorączkować. Szybko zarażą się pozostałe dzieci. Kiedy tylko wykończona mama pomyśli, że oto właśnie pakuje do pralki ostatni komplet brudnej pościeli - poczuje, gdzieś głęboko, podejrzaną falę mdłości, ale będzie się łudzić, że to zwykłe zmęczenie. Wkrótce potem jej mąż  przyzna, że też nie czuje się najlepiej. W ciągu paru godzin oboje będą już kompletnie rozłożeni przez takiego czy innego wirusa.
Jeśli ten scenariusz wydaje się Wam znajomy, to może warto teraz poświęcić parę chwil na przygotowanie się na tę nieprzyjemną możliwość. Opieka nad chorymi dziećmi jest juz wystarczająco ciężka. Jeszcze gorzej jest mieć chore lub ledwo co zdrowiejące dzieci i samemu być chorym. Wierzcie mi, coś o tym wiem.

Na taką okazję warto choć odrobinę się przygotować.  Zwykle, na wszelki wypadek robiłam kilka rzeczy, ale w tym roku idę na całość. Żeby nie zanudzać, zacznę od nowości, a potem napiszę co robiłam dotychczas.

poniedziałek, 23 września 2013

Ignorowane obwiązki domowe - jak wyrobić w sobie nawyk sprzątania



Nie ma co ukrywać - jest w moim domu taki nieporządek, który świadomie ignoruję. Wiem, ze gdzieś jest bałagan i wolałabym, żeby go nie było, ale jednocześnie nie czuję w sobie natychmiastowego przymusu sprzątania. Dlatego odwracam głowę i mijam go bez jakiejś szczególnej reakcji. Przynajmniej do pewnego momentu.

W ten sposób ignoruję ślady dziecięcych palców i ust na szybach. Kurz na dekoderze do TV i drewnianym stoliku. Pomijam milczeniem stertę rachunków, paragonów i dziwnych karteluszek w portfelu oraz pokój moich dzieci jako całość.

Nie zniosę natomiast: niepościelonego łóżka, krzywo wiszących zasłon, brudnej muszli klozetowej i lustra w łazience, zagraconego dużego pokoju czy pełnego kosza na brudne rzeczy. Przynajmniej nie zbyt często. Można powiedzieć, że natychmiastowe wykonywanie tych prac nie podlega dla mnie żadnym dyskusjom. Muszę (chcę) je zrobić i koniec. Kiedy przechodząc przez pokój widzę, że zasłony wyglądają źle, to machinalnie je poprawiam. jeśli tylko zobaczę, że duży pokój wygląda jak plac zabaw, groźnym głosem zaganiam chłopaków do sprzątania. Odruchowo. Bez myślenia, że chyba trzeba by to zrobić, i że tak bardzo mi się nie chce.
Zastanawiam się czy da się wyrobić w sobie taki nawyk. Czyli, czy systematyczne porządkowanie jakiegoś lekceważonego dotychczas obszaru w domu, mogłoby stać się dla nas wręcz fizyczną koniecznością. Mam cichą nadzieję, że tak, bo jest w moim domu pomieszczenie, któremu przydałoby się więcej serca i uwagi. Chodzi o kuchnię.

Kiedy weszłam do niej kilka dni temu, wyglądała tak:






sobota, 14 września 2013

Przed i po, czyli porządek w płytach CD

Wydaje mi się, że nie mamy w domu wielu płyt CD, ale i tak zawsze był problem gdzie je trzymać. Znalezienie tej właściwej, tez nigdy nie było takie proste. Płyty trzymane luzem w większych pojemnikach rysowały się i niszczyły. Od dawna wiedziałam, że temat organizacji płyt trzeba będzie wreszcie ruszyć.
W sklepach nie brakuje różnych rozwiązań. Wielu naszych znajomych ma na swoje zbiory specjalne stojaki różnej wielkości. My jednak nie jesteśmy ani wielkimi melomanami, ani wielbicielami gier komputerowych, dlatego nie chcieliśmy wystawiać wszystkiego na wierzchu, bo niespecjalnie nam to odpowiada. No i kto niby miałby te półeczki regularnie odkurzać... Zależało nam, żeby płyty zajmowały mało miejsca, nie rzucały się w oczy i były dobrze zabezpieczone. Ważne było też, żeby Synowie A i B mieli swobodny dostęp do swoich programów, ale jednocześnie żeby dało się przed nimi skutecznie ukryć co nasze:)

środa, 11 września 2013

Oszczędne zakupy - patent #1 - używaj kalkulatora

Dla większości z Was to pewnie żadna nowość. Banał i prawda stara jak świat. Cóż, ja też wiem o tym od zawsze. Tyle teorii, bo w praktyce zabieranie kalkulatora na każde zakupy, jakoś długo mi nie wychodziło. Szacowałam w głowie przybliżoną kwotę, jaką powinnam zapłacić i taka kontrola w zupełności mi wystarczała. Po za tym zakupy zwykle robię z listą i wiem, co w danym sklepie jest w tym tygodniu w promocji, więc cele są jasno określone. Jednak szacowanie to jedno, a konkretna kwota, to zupełnie co innego, zwłaszcza jeśli ktoś bez przerwy ciągnie Cię za rękaw i mówi "Mamo, Mamo, a co to jest?", "Mamo, kupisz mi...?". Czasem naprawdę trudno jest się skupić.  Dzięki pomocy kalkulatora szybko sprawdzisz też czy nowa promocja, to faktycznie okazja, nawet jeśli sprzedawca wolałby, żebyś uwierzyła mu na słowo. 

niedziela, 8 września 2013

Obiady w jeden dzień na cały tydzień: od 9 do 13.08.2013

No, prawie cały - mam na myśli tylko dni robocze. W sobotę i niedzielę prawdopodobnie wybierzemy się na wycieczkę za miasto, więc zjemy gdzieś po drodze. Z resztą weekendy to nie problem: nigdzie nam się nie spieszy, a ciekawych pomysłów na nowe dania zawsze jest zatrzęsienie. 
Planowanie posiłków na cały tydzień to jedno. Przygotowanie śniadań i kolacji według zrobionego planu i przy pełnej lodówce to pikuś, ale już zrobienie obiadu między odbieraniem ze szkoły/przedszkola a treningami, spotkaniami i wyjściami bywa, oględnie mówiąc, dość trudne. Ubiegłotygodniowe podszykowanie wszystkich dań było naprawdę strzałem w dziesiątkę. Wszystkie obiady na cały tydzień przygotowałam w jeden dzień. Wieczorami wiedziałam już mniej mniej więcej, jak będzie wyglądał następny dzień. W zależności od tego, czy mieliśmy mieć mało czy raczej bardzo mało czasu na gotowanie, wyciągałam odpowiednią paczkę z zamrażalnika. Następnego dnia albo tylko odgrzewałam co trzeba, albo wrzucałam do piekarnika. Żadnego rozbijania kotletów last minute czy wieczornego gotowania gulaszu. Jednak świadomość, że solidny obiad już na nas czeka była tak miła, że chcę tak jeszcze raz.

Najbliższy tydzień będzie bardziej przewidywalny i spokojniejszy niż poprzedni. Biorąc pod uwagę krótki wyjazd służbowy mojego męża, na najbliższe pięć dni wystarczą nam dwa-trzy rożne dania główne i jedna zupa. W ten weekend przygotowałam więc:

piątek, 6 września 2013

Przed i po, czyli porządek w kuchennej szufladzie z foliami, woreczkami i papierami


Któregoś pięknego ranka zajrzałam do kuchennej szuflady, w poszukiwaniu papierowej torebki na kanapkę, a tam... piekło i szatani! Bądźmy szczerzy, tak nie może być. O wpół do siódmej rano człowiek powinien móc znaleźć wszystko co trzeba. Zwłaszcza z zamkniętymi oczami.

Bałagan, który tu bezwstydnie pokazuję, nie powstał jednej nocy. Nie zrobiły go też krasnoludki. Tak się dzieje zawsze, gdy poszczególne przedmioty nie mają swojego konkretnego miejsca.

Ta szuflada jest głęboka i wygodna. Mieści się w niej sporo różnych rzeczy, ale jeśli włoży się je luzem, to prędzej czy później wszystko się wymiesza. Trzymam tu akcesoria potrzebne do pakowania jedzenia np śniadań i obiadów do pracy, ale też papier śniadaniowy, folie spożywczą, aluminiową i a nawet papier do pieczenia. Trzeba to było lepiej zorganizować.

niedziela, 1 września 2013

Obiady ugotowane na zapas

Czasem świadomość, że po powrocie do domu trzeba przygotować obiad jest naprawdę dobijająca. Zwłaszcza kiedy wszystkie sprawy wydają dziać się na raz. Dla mnie taki będzie ten tydzień. Wszystko jak było, a do tego nowy rok szkolny, przedszkolny. Początek treningów i kółek, na które trzeba chłopaków dostarczyć, a potem odebrać. O przestępowaniu z nogi na nogę na zimnym boisku nawet nie wspomnę. Wakacje były pod tym względem naprawdę relaksującym okresem. 
W dodatku moje dzieci mają pewną wadę, mianowicie codziennie chcą jeść. Pewnie mają to po rodzicach. Oczywiście są i na to sposoby: można kupić pierogi na garmażerce, albo w wersji lux zrobić jakiś szybki makaron. Wiem, że przygotowanie wielu sosów trwa tyle, co gotowanie makaronu. Tylko że są takie dni, kiedy ten czas wolę wykorzystać raczej na prysznic, niż pilnowanie smażącej się cebuli czy czosnku. No i nie codziennie chcę jeść makaron. Dlatego przed takim gorącym okresem, jak ten, przygotowuje sobie kilka dań, które potem osładzają nam trudy przyzwyczajania się do nowego/starego porządku dnia. Myśl o tym, że po przyjściu do domu nie muszę zaczynać gotowania od zera dodaje mi skrzydeł.W jeden dzień przygotuję obiady na cały tydzień.