Nie ma co ukrywać - jest w moim domu taki nieporządek, który świadomie ignoruję. Wiem, ze gdzieś jest bałagan i wolałabym, żeby go
nie było, ale jednocześnie nie czuję w sobie natychmiastowego przymusu
sprzątania. Dlatego odwracam głowę i mijam go bez jakiejś szczególnej reakcji. Przynajmniej do
pewnego momentu.
W ten sposób ignoruję ślady dziecięcych palców i
ust na szybach. Kurz na dekoderze do TV i drewnianym stoliku. Pomijam
milczeniem stertę rachunków, paragonów i dziwnych karteluszek w portfelu oraz
pokój moich dzieci jako całość.
Nie
zniosę natomiast: niepościelonego łóżka, krzywo wiszących zasłon, brudnej
muszli klozetowej i lustra w łazience, zagraconego dużego pokoju czy pełnego kosza na brudne rzeczy. Przynajmniej
nie zbyt często. Można powiedzieć, że natychmiastowe wykonywanie tych prac nie podlega dla mnie żadnym dyskusjom. Muszę (chcę) je
zrobić i koniec. Kiedy przechodząc przez pokój widzę, że zasłony wyglądają źle, to machinalnie je poprawiam. jeśli tylko zobaczę, że duży pokój wygląda jak plac zabaw, groźnym głosem zaganiam chłopaków do sprzątania. Odruchowo. Bez myślenia, że chyba trzeba by to zrobić, i że tak bardzo mi się nie chce.
Zastanawiam się czy da się wyrobić w sobie taki nawyk. Czyli,
czy systematyczne porządkowanie jakiegoś lekceważonego dotychczas obszaru w
domu, mogłoby stać się dla nas wręcz fizyczną koniecznością. Mam cichą
nadzieję, że tak, bo jest w moim domu pomieszczenie, któremu przydałoby się
więcej serca i uwagi. Chodzi o kuchnię.
Kiedy weszłam do niej kilka dni temu, wyglądała tak:
Coś się rozmraża na obiad, ktoś jadł kanapkę z majonezem, pomidorami i octem balsamicznym, sądząc po mleku i miseczkach, dzieci jadły płatki na mleku, skończyły się ręczniki papierowe, w zlewie i na kuchence brudne gary. Dla pełnego obrazu brakuje tylko torby z zakupami na podłodze, ale to tylko dlatego, że tego dnia nie byłam na zakupach.
Znacie to?
Postanowiłam, że czas na zmianę. Znowu pomogło rozbicie tego zadania na etapy. Generalnie nowy nawyk oznaczał, że musimy z mężem wyrobic w sobie kilka drobnych nawyków, które wspólnie stworzą jeden ogólny. Nie da się tak po prostu powiedzieć: "Chcę mieć czysta kuchnię" i już. W prawdziwym życiu magiczne zaklęcia średnio się sprawdzają. Zamiast tego trzeba mozolnie, krok po kroku, dążyć do zmiany. Łatwiej to zrobić, gdy jest się wewnętrznie przekonanym, że właśnie tego chcemy.
Wyszło mi, że aby osiągnąć cel musimy:
Kiedy weszłam do niej kilka dni temu, wyglądała tak:
Coś się rozmraża na obiad, ktoś jadł kanapkę z majonezem, pomidorami i octem balsamicznym, sądząc po mleku i miseczkach, dzieci jadły płatki na mleku, skończyły się ręczniki papierowe, w zlewie i na kuchence brudne gary. Dla pełnego obrazu brakuje tylko torby z zakupami na podłodze, ale to tylko dlatego, że tego dnia nie byłam na zakupach.
Znacie to?
Postanowiłam, że czas na zmianę. Znowu pomogło rozbicie tego zadania na etapy. Generalnie nowy nawyk oznaczał, że musimy z mężem wyrobic w sobie kilka drobnych nawyków, które wspólnie stworzą jeden ogólny. Nie da się tak po prostu powiedzieć: "Chcę mieć czysta kuchnię" i już. W prawdziwym życiu magiczne zaklęcia średnio się sprawdzają. Zamiast tego trzeba mozolnie, krok po kroku, dążyć do zmiany. Łatwiej to zrobić, gdy jest się wewnętrznie przekonanym, że właśnie tego chcemy.
Wyszło mi, że aby osiągnąć cel musimy:
1.
rozpakowywać wszystkie zakupy od razu po przyniesieniu do domu, odkładając na
wyznaczone miejsca, zamiast zostawiać (na chwilkę oczywiście) jakieś puszki czy torebki na blacie, Czyli pieczywo
prosto do chlebownicy, suche do szafek, a to, co trzeba, to do lodówki.
2.
opróżniać zmywarkę, zaraz po zakończeniu mycia, żeby nic nie kisiło się w
zlewie dłużej niż to absolutnie konieczne.
3. myć ręcznie te naczynia, które nie zmieściły się do zmywarki, zamiast
zostawiać je do następnego cyklu.
4.
przyłożyć się do trenowania dzieci we wkładaniu brudnych naczyń do zmywarki, a
nie zostawiania na blacie.
5.
wycierać blaty i ładować zmywarkę po każdym przygotowywaniu jedzenia, żebym pod
koniec dnia nie stawać przed koniecznością sprzątania po 2 czy nawet 4
kolejnych posiłkach.
6.
chować do szafek i do lodówki wszystkie dodatki do posiłków zamiast zostawiać
je na blacie. Chodzi tu konkretnie o: odstawianie rano kawy na miejsce,
chowanie przypraw po zakończonym gotowaniu, czy masła do lodówki po zrobieniu
kanapek.
Musimy wyrobić w naszej rodzinie nawyk
mieszkania w domu, gdzie kuchnia jest czysta i kropka. Żeby nie trzeba było codziennie zmuszać
się do jej sprzątania ani jakoś szczególnie motywować. Żeby jej sprzątanie nie zajmowało więcej czasu niż pozostałych pokoi. Bo mam już serdecznie dość poczucia, że tam ciągle jest coś do zrobienia.
Uparłam się, że to zrobię, więc przedwczoraj i wczoraj przez cały dzień ćwiczyliśmy wszystkie punkty od 1 do 6. Dzisiaj i jutro zrobię to znowu (sama, bo mąż w podróży służbowej), a potem następnego dnia i następnego.
Bo bardzo tego chcę. Chcę wytrwać w nowym postanowieniu przez tydzień, a potem miesiąc. Kto wie, może pod koniec roku będę już to wszystko robić mechanicznie.
Które obowiązki Wy ignorujecie? Może któraś z Was ma ochotę się przyłączyć do wyrabiania w sobie nawyków?
ja sie dołącze ale z salonem. mamy tam zawsze rozgardiasz. ale przy trojce naluchow to cyba nieuniknione. musze przypilnowac a. wnoszenia talerzy, kubkow i butelek dzieci b. wyviersc lawe z okruchow c. segregowac poczte i papiery d. chowac zabawki do jskis pudełek albo koszy e. codziennie wycierac kurze. za Ciebie tez trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńŚwietnie, w grupie raźniej!
UsuńPodoba mi się Twój plan na pokój. Daj znać później jak Ci idzie!.
pozdrawiam,
Anna
Co do wyrabiania nawyków, to Perfekcyjna Pani Domu powiedziała w ostatnim odcinku, że potrzeba na to 3 miesiące. Podobno po tym czasie robi się daną rzecz bezwiednie :)
OdpowiedzUsuńJa strasznie nie lubię myć garnków i patelni - także często zostawiam do następnego cyklu zmywarki, choć wiem, że przez to zmniejszam jej ładowność. A jak już jednak się wezmę za umycie ręczne, to stwierdzam po fakcie, że to nic takiego strasznego... Ale dlaczego zawsze tak ciężko się do tego zabrać?
A pojemniki plastikowe i śniadaniówki myjesz ręcznie czy też zmywarka? ;)
Pozdrawiam,
Meg
Trzy miesiące, powiadasz? No to w grudniu zdam relację jak mi poszło;)
UsuńKiedy kilka lat temu dorobiliśmy się wreszcie zmywarki, byłam nią tak zachwycona, że nie było mowy abym myła ręcznie choćby łyżeczkę do herbaty ;) Wszystko czekało, aż zmywarka będzie wolna i basta! Czasem czekało tak długo, że w zlewie narastała niezła sterta. Teraz co raz bardziej nie znoszę WIDOKU tego oblepionego gara w zlewie niż mycia go. Dlatego właśnie chciałabym robić to mechanicznie.
Śniadaniówki myję w zmywarce, jeśli wracają umazane masłem lub jogurtem. Jeżeli mają jedynie suche okruchy, to tylko je opłukuję.
Pozdrawiam,
Anna
Perfekcyjnej Pani Domu to sprząta sprzątaczka, więc nie ma co baby słuchać;)
UsuńJa w kuchni jakoś odruchowo sprzątam na bieżąco - naczynia, sztućce od razu wrzucam do zmywarki (dzieci nauczyłam tego od początku) i co jakiś czas przecieram blat z okruchów. Kuchnię mam dużą i kwadratową, wiec wiruje po niej jak bąk:) A w zmywarce jak tzreba, to dwa razy dziennie myję, ręcznie nie tykam:D
Śniadaniówki też myję tylko jak są potłuszczone, niestety tak czy siak obrazki z nich poschodziły (mamy z Tcibo):(
Agnes
Agnes, zazdroszczę tego odruchu, ale mam nadzieję, że wkrótce też będę go miała :)
Usuń