Czasem świadomość, że po powrocie do domu trzeba przygotować obiad jest naprawdę dobijająca. Zwłaszcza kiedy wszystkie sprawy wydają dziać się na raz. Dla mnie taki będzie ten tydzień. Wszystko jak było, a do tego nowy rok szkolny, przedszkolny. Początek treningów i kółek, na które trzeba chłopaków dostarczyć, a potem odebrać. O przestępowaniu z nogi na nogę na zimnym boisku nawet nie wspomnę. Wakacje były pod tym względem naprawdę relaksującym okresem.
W dodatku moje dzieci mają pewną wadę, mianowicie codziennie chcą jeść. Pewnie mają to po rodzicach. Oczywiście są i na to sposoby: można kupić pierogi na garmażerce, albo w wersji lux zrobić jakiś szybki makaron. Wiem, że przygotowanie wielu sosów trwa
tyle, co gotowanie makaronu. Tylko że są takie dni, kiedy ten czas wolę wykorzystać
raczej na prysznic, niż pilnowanie smażącej się cebuli czy czosnku. No i nie
codziennie chcę jeść makaron. Dlatego przed takim gorącym okresem, jak ten, przygotowuje sobie kilka dań, które potem osładzają nam trudy przyzwyczajania się do nowego/starego porządku dnia. Myśl o tym, że po przyjściu do domu nie muszę zaczynać gotowania od zera dodaje mi skrzydeł.W jeden dzień przygotuję obiady na cały tydzień.
Dania, o których dzisiaj piszę nie
są kompletne. Nie mrożę do nich ugotowanego ryżu czy ziemniaków, bo nie lubię ich smaku
i konsystencji po rozmrożeniu. Zawsze
dorabiam
świeże warzywa, ale to żadne poświęcenie, bo sałatę z winegretem
uwielbiam ponad wszystko. Mam zatem gotową lub podszykowaną główną część posiłku, którą potem uzupełniam. Nie widzę jednak niczego złego w zamrożeniu
ugotowanej kaszy czy ryżu. Są czasem w życiu takie chwile, że czas
wygrywa ze smakiem. Ten tydzień prawdopodobnie będzie
prawdopodobnie dość burzliwy, ale też nie ma co dramatyzować. Za to mogę teraz wykorzystać czas, którego potem na bank mi zabraknie.
Nie jestem ani świetną, ani zupełnie początkującą kucharką, dlatego nie potrafię podać dokładnych proporcji. Wybaczcie zatem ogólność i chaotyczność tych opisów.
Sos boloński do
makaronu
Przygotowanie
go jest dość
czasochłonne, ale to absolutny pewniak w moim domu. Zawsze robię podwójną
porcję i połowę zamrażam. Teraz też mam w zamrażarce spory pojemnik, więc
wykorzystam go właśnie w tym tygodniu.
Proporcje nie są tu takie ważne, ale powiedzmy, że ostatnio na kilogram zmielonego mięsa wołowego wyglądało to tak:
Posiekane w kostkę 3-4 cebule, 3 nieduże starte marchewki i pęczek selera naciowego smażę długo i cierpliwie, aż warzywa się wręcz skarmelizują. Nie można ich przypalić, ale muszą być solidnie wysmażone. Odkładam je na bok i przychodzi pora na zmieloną wołowinę. Przesmażam mięso i dodaję sporo suszonego oregano i nie mniej niż główkę czosnku. Wrzucam wszystko do dużego gara i dodaję pomidory (kojne i sam sok), do tego sól, pieprz i nieco cukru (łyżkę?). A potem niech się gotuje na małym ogniu.
Posiekane w kostkę 3-4 cebule, 3 nieduże starte marchewki i pęczek selera naciowego smażę długo i cierpliwie, aż warzywa się wręcz skarmelizują. Nie można ich przypalić, ale muszą być solidnie wysmażone. Odkładam je na bok i przychodzi pora na zmieloną wołowinę. Przesmażam mięso i dodaję sporo suszonego oregano i nie mniej niż główkę czosnku. Wrzucam wszystko do dużego gara i dodaję pomidory (kojne i sam sok), do tego sól, pieprz i nieco cukru (łyżkę?). A potem niech się gotuje na małym ogniu.
Musztardowy kurczak
4 nogi z kurczaka, podzielone na pałki i udka
4 łyżki musztardy Dijon
4 łyżki syropu klonowego - ostatecznie może być miód, ale syrop lepszy. Miałam teraz tylko resztkę syropu , wiec uzupełniłam braki miodem.
1 łyżka delikatnego octu np ryżowego lub jabłkowego
rozmaryn najlepiej świeży, ale i suszony nie będzie zły
sól i pieprz
Wszystko
mieszam i wkładam do worka, a potem do zamrażalnika. Wieczorem, w przeddzień obiadu, przenoszę
worek do miski i stawiam w lodówce. Następnego dnia, po południu rozmrożone mięso i
połowę sosu, w którym pływa, wrzucam do naczynia żaroodpornego. Wstawiam do zimnego piekarnika, bo szkoda mi czasu na czekanie aż się rozgrzeje. Piekę
przysłonięte papierem do pieczenia w 180 stopniach, aż na oko będzie dobre. Po jakiś 40 minutach pieczenia polewam kurczaka resztą sosu i zdejmuję
przykrycie. Dobre z ryżem, ale z pieczonymi ziemniakami lepsze.
Przygotowane do zamrożenia porcje wyglądają tak:
Zdjęcie gotowego dania wstawię w tygodniu.
Przygotowane do zamrożenia porcje wyglądają tak:
Zdjęcie gotowego dania wstawię w tygodniu.
Zupa
meksykańska
W
zamrażalniku miałam sporą pręgę wołową z kością, wiec w tym tygodniu
zupa będzie na wołowinie. Gotuję z niej klasyczny wywar (w szybkowarze,
wiec błyskawicznie). Można tez użyć wywaru z drobiu, albo dodać czystej wody i pokrojonego, zrumienionego kurczaka. Do tej bazy dodaję cebulę (jedną albo dwie) podsmażoną z kminem rzymskim, papryka słodką i ostrą, czosnkiem i cynamonem, a do tego oregano. Jeśli nie czujecie się pewnie w dodawaniu osobno każdej przyprawy to można na początek skorzystać z dobrodziejstwa gotowej mieszanki np do taco. Ważne, żeby przypraw było naprawdę dużo. Do tego drobna fasola
czerwona i jeszcze czarna, jeśli taką mam (idę na łatwiznę i otwieram puszki).
Teraz ziarna skrojone z kukurydzy (albo dwóch) - kukurydzy w puszce jakoś nie
mogę przełknąć, więc w zimie pomijam ten element i nadrabiam fasolą. Do tego puszka pomidorów krojonych i ew trochę przecieru. Niech się zagotuje. Potem trzeba zmniejszyć ogień i pogotować krótką chwilę.
Zupa nieźle się mrozi, ale jeśli planuję ją zużyć w tym samym tygodniu, to taką gorącą zlewam do słoików i zakręcam. Powinna się zassać i bez problemu poczekać w lodówce na jakiegoś głodomora.
Zupa nieźle się mrozi, ale jeśli planuję ją zużyć w tym samym tygodniu, to taką gorącą zlewam do słoików i zakręcam. Powinna się zassać i bez problemu poczekać w lodówce na jakiegoś głodomora.
Tym sposobem mam podszykowane/gotowe cztery lubiane, smaczne i treściwe dania. Zupa i sos nie wymagają właściwie żadnego dodatkowego nakładu pracy. Do kurczaka podgotuje ziemniaki dzień wcześniej, a potem pokrojone na cząstki wrzucę do piekarnika razem z kurczakiem. Zupy prawdopodobnie z powodzeniem wystarczy na dwa dni, ale nie wiem, czy nie uda mi się kupić jakiejś ryby, na która mam straszną ochotę. Gdyby tak się stało, to reszta zupy poczeka na lepszą okazję. Teraz wieczorami muszę tylko wybrać jedno z gotowych dań i wyjąć je z zamrażalnika.
Hej:-) znalazłam dzisiaj Twój blog przez naprawdę zupełny przypadek i nie mogę się oderwać, bo znalazłam tyle niesamowitych rozwiązań dotyczących organizacji w każdej domowej dziedzinie, że będę odwiedzać Cię codziennie :-)
OdpowiedzUsuńAga.Pe, bardzo, bardzo się ciesze, że tu wpadłaś. Dziękuję za przemiły komentarz. Mam nadzieję, że nie znudzisz się zbyt szybko.
UsuńPozdrawiam,
Anna
Ja też znalazłam Cię przypadkiem szukając pomysłów na obiady na cały tydzień! U Ciebie nie tylko znalazłam te pomysły, ale również inne ciekawe domowe rozwiązania :) blog wciąga :)
OdpowiedzUsuń+1 odemnie ;) super wpis
OdpowiedzUsuńwitam witam,ja również przez przypadek super strona !!! zapisałam się do szkoły i wraz z moimi dziećmi kiedy wracamy do domu jest problem co tu zjeść.....teraz nasz tydzień bedzie wyglądał inaczej dzięki superowym pomysłom!!! pozdrawiam
OdpowiedzUsuń