piątek, 6 września 2013

Przed i po, czyli porządek w kuchennej szufladzie z foliami, woreczkami i papierami


Któregoś pięknego ranka zajrzałam do kuchennej szuflady, w poszukiwaniu papierowej torebki na kanapkę, a tam... piekło i szatani! Bądźmy szczerzy, tak nie może być. O wpół do siódmej rano człowiek powinien móc znaleźć wszystko co trzeba. Zwłaszcza z zamkniętymi oczami.

Bałagan, który tu bezwstydnie pokazuję, nie powstał jednej nocy. Nie zrobiły go też krasnoludki. Tak się dzieje zawsze, gdy poszczególne przedmioty nie mają swojego konkretnego miejsca.

Ta szuflada jest głęboka i wygodna. Mieści się w niej sporo różnych rzeczy, ale jeśli włoży się je luzem, to prędzej czy później wszystko się wymiesza. Trzymam tu akcesoria potrzebne do pakowania jedzenia np śniadań i obiadów do pracy, ale też papier śniadaniowy, folie spożywczą, aluminiową i a nawet papier do pieczenia. Trzeba to było lepiej zorganizować.

Oczywiście ścierki kuchenne mogłabym trzymać w szufladzie pod blatem roboczym, ale nie sięgam po nie częściej niż raz dziennie, więc szkoda mi miejsca w tak strategicznym miejscu. Po drugie lubię wszystkie tekstylia układać pionowo, żeby od razu widzieć wszystko jak na dłoni. W świecie idealnym na ścierki miałabym osobną, szufladę - wąską i odpowiednio głęboką. Inna byłaby na papier śniadaniowy, torebki do kanapek i woreczki foliowe, a jeszcze inna na papiery i folie do pieczenia. Jednak mój świat jest umiarkowanie idealny ;)

Urządzając kuchnię miałam do wyboru: zrobić wiele małych szufladek o konkretnym przeznaczeniu lub mniej dużych szuflad i szufladzisk. Z pełną premedytacją, pamiętając, że kuchnia jest malutka, wybrałam opcję drugą. Dzięki temu wykorzystuję miejsce, które byłoby zmarnowane na boki sąsiadujących szuflad. Ale zawsze jest coś za coś, dlatego muszę sensownie zorganizować wnętrza, tak aby widok z powyższego zdjęcia nie prześladował mnie zbyt często.

Kiedy cztery lata temu wprowadziliśmy się do tego mieszkania, mieliśmy tak mało rzeczy, że większość szuflad, szafek i szaf była kompletnie pusta. Złote czasy. Teraz ilość przedmiotów codziennego użytku jest na tyle duża, że temat organizacji (pod hasłem: Jasna ***! Trzeba coś z tym zrobić!) pojawia się coraz częściej w odniesieniu do miejsc, które jeszcze do niedawna stały puste.

Po wyrzuceniu wszystkiego na podłogę nie było już odwrotu.

Śmieci poszły do śmieci. Zaplątane plastikowe pudełko przeniosłam do czystej i uporządkowanej szuflady piętro niżej. Zupełnie nieprzydatne rzeczy, jak śliczne silikonowe pojemniczki do pakowania owoców, drobnych ciasteczek itp przeniosłam do foremek do pieczenia, gdzie ich miejsce. To, co świetnie wyglądało na zdjęciu śniadania bento, było kompletnym fiaskiem w mojej rzeczywistości...

Ścierki włożyłam do małego wiklinowego koszyka. Jest na tyle głęboki, że nic z niego nie wypada, nawet jeśli odsuwając, mocno szarpnę szufladą. Obok zebrałam wszystkie akcesoria do pakowania jedzenia. Rozdzieliłam je do wyższych plastikowych pudełek (kupiłam kiedyś cały zestaw w Ikei). Pogrupowałam razem papierowe torebki na kanapki - używam 2 rozmiarów i staram się mieć ich zwykle sporo. Trzymanie ich w oryginalnych foliowych opakowaniach kompletnie się u mnie nie sprawdza - zawsze biorąc jedną sztukę wywlekam pięć na raz, a potem to jakoś nie wchodzi. Osobno ułożyłam foliowe woreczki do mrożonek, do lodu i te do wszystkiego. Woreczki do lodu wyjęłam w tym celu z kartoników, bo w ten sposób zajmują znacznie mniej miejsca. Wszystkie zamknięcia - klipsy, druciki, naklejki wylądowały razem w czwartym  pojemniku.

Byłoby lepiej gdyby pojemniki udało sie zastąpić czymś stabilniejszym i ładniejszym(!), ale na razie nie znalazłam w domu niczego odpowiedniego, a ani mi w głowie wydawanie większych pieniędzy. Może któregoś dnia trafi się jakaś okazja.

W ten sposób zostało mi dużo wolnego miejsca na szerokie rolki papieru śniadaniowego, papieru do pieczenia i folie spożywcze. Jest ich na tyle mało, że widać - jak na dłoni - co gdzie jest.

Do wszystkiego mam teraz łatwy dostęp i każdy rodzaj rzeczy znalazł swoje miejsce. A co cieszy mnie najbardziej  - nie wydałam na to ani grosza.


 

Dla szybkiego porównania sytuacji przed (groza) i po (błogość) zestawiam oba zdjęcia:



Po kilku tygodniach codziennego testowania system nadal się sprawdza, a szuflada wygląda zaskakująco schludnie. Oby tak zostało.



PODPIS

6 komentarzy:

  1. A masz jakiś sprawdzowny sposób na gromadzenie/sortowanie/zbieranie szkolnych papierów i pamiątek? Widziałąm na amerykańskich blogach segregatory, biurowe pojemniki podzielone na lata edukacji (jak tutaj http://delightfulorder.blogspot.com/2011/05/organizing-childrens-school-papers.html) i postanowiłam po weekendzie wziąć się za to, póki dzieci małe i jestem w stanie to ogarnąć. Na razie wszystko leży w teczkach na gumkę lub (stare rzeczy np. z przedszkola) pudłach z Ikei. Ciekawa jestem, jak to wygląda u ciebie.

    Jeśli dobrze widzę, masz torebki śniadaniowe z LIdla z naklejkami "smacznego" - kupiłam tylko jedno opakowanie i strasznie żałuję, bo moje dzieci zachwycone:) Niestety w pobliskic Lidlach już je wymiotło...
    Ja mam na szczęscie dużą kuchnię z mnóstwem szuflad (uwielbiam), więc te wszystkie pierdółki mają odzielne miejsca. Ale w poprzednim mieszkaniu, kiedy byłam nieszczęśliwą posiadaczką salono-kuchni, panował totalny chaos...

    pozdrawiam (po ciężkim i chaotycznym pierwszym tygodniu szkoły:))
    Agnes

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnes, z przyjemnością zdradzę Ci sposób na szkolne pamiątki moich chłopaków - nie gromadzę ich ;) Gdybym miała jeszcze chomikować, sortować i organizować to wszystko, to bym chyba oszalała. Chłopcy mają swoje segregatory, gdzie w koszulkach przechowuję ich dokumenty- świadectwa, dyplomy itp. Do tego każdy z nich ma swoje podpisane pudełko z pamiątkami - pojedynczymi drobiazgami typu - pierwsze ubranko, opaska ze szpitala, pierwszy ząbek itp i tam też jest miejsce na kilka zeszytów z polskiego z klas I-III i to wszystko. A, nie przepraszam mają jeszcze po jednej teczce na gumkę gdzie trzymam ich rysunki, ale tylko te absolutnie wyjątkowe więc po jakieś 10-15 sztuk na łebka. Zdjecia są w ich albumach. Reszta idzie won :)
      Pozdrowienia,
      Anna

      Usuń
    2. DZięki za odpowiedź. Ja oczywiście też nie zbieram zbyt dużo (po pierwszej z szeregu przeprowadzek wyrosłam z tego - w ostatnich trzech latach przenieśliśmy sie na inny kontynent, wróciliśmy do Polski, a potem jeszcze raz sie przenieśliśmy do innego miasta), ale jednek i tak sporo się tego zbiera - zdjęcia klasowe, WAŻNE rysunki, laurki, dyplomy. W przyszłym tygodniu wybieram się do sklepu typu Office Depot i popatrzę, co tam mają ciekawego.

      Pudełko na ząbki i malutkie buciki też oczywiście mam, pięknie odzobione dla każdego. Ostatnio je przeglądali i byli bardzo zdziwieni, ze Wróżka Zębuszka oddała ząbki z powrotem:D Wytłumaczyłąm to brakiem miejsca do zbierania kilogramów ząbków dzieci z całego świata;)

      Pozdrawiam
      Agnes

      Usuń
    3. Agnes, widzę, że musiałaś nieźle pokombinować z tą Wróżką ;)
      Daj znać co ciekawego znalazłaś w sklepie.

      Pozdrawiam,
      Anna

      Usuń
  2. tzn. te torebki z Biedrony, nie z Lidla, już głupieję...

    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uhh, zapomniałam odpowiedzieć w poprzednim komentarzu. Nie jestem na 100% pewna skąd są te torebki, ale raczej nie są z Biedronki - na naklejkach jest napis "Żyj wygodniej!" (chyba trudno o durniejszy).
      Pozdrawiam i dziękuję za wcześniejsze słowa otuchy :)

      Anna

      Usuń

Bardzo się cieszę, że chcesz podzielić się ze mną swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Uprzejme, zachęcające i dodające odwagi słowa zawsze są publikowane. Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz.