czwartek, 11 lipca 2013

Najpierw ja

Mąż pyta:
-Nie piszesz już bloga?

No piszę. To znaczy będę pisała, tylko teraz nie mam czasu, no nie mam. Co chwilę wpada do głowy nowy temat na post, ale trzeba zrobić to czy tamto. Może zacznę w przyszłym miesiącu? Po świętach? Po długim weekendzie? Po testach starszego dziecka? Po powrocie z...?

 Aż tu nagle pojawia się na blogu nowy komentarz. Monique* pisze: "... jeśli jeszcze tu zaglądasz...". \
CO?! Co to znaczy "JEŚLI JESZCZE"? W dodatku na bank, tak naprawdę, chciała napisać: "Widzę, że porzuciłaś bloga, ale ...".  Pff... też mi coś, przecież cały myślę nad nowymi postami, a ostatni napisałam... Yyyyy, ostatni post jest sprzed pół roku?!


Cóż, nie da się ukryć, że codzienne życie potrafi nieźle dać w kość. Tym bardziej jeśli jesteś czyimś rodzicem. Tysiące potrzeb do zaspokojenia, odpowiedzi do udzielenia, próśb do spełnienia. Do tego jeszcze znana mantra: najpierw obowiązek potem przyjemność. Przyjemności też maja swoją hierarchię. Te które nie są sportem, nie uczą nowych umiejętności lub wiążą się wyłącznie ze mną samą, ale wymagają pewnego wysiłku i zaangażowania, plasują się bliżej końca listy rzeczy do zrobienia. 

Jeśli wywracam ustalony porządek do góry nogami, to niestety natychmiast pojawia się poczucie winy, że zajmuję się rzeczami, które przecież mogą poczekać... Wiem, że to bzdurne. Że gdybym spytała męża czy zabrałby dzieci na cały dzień, bo chcę nadgonić sprawy blogowe, to bez jednego słowa znikłby razem z chłopakami na kilka godzin. Bywało tak nie raz, kiedy ściboliłam swój doktorat. Ale blog, to inna sprawa - nieważna, niepoważna. Może poczekać na lepszy moment. No i w ten sposób mój blog czeka na swoją (moją) kolej już kilka miesięcy.

Kojarzycie instrukcję bezpieczeństwa przed startem samolotu? "Jeśli ciśnienie w kabinie gwałtownie spadnie, maski tlenowe wypadną automatycznie. Należy chwycić najbliższą maskę, pociągnąć mocno do siebie, a następnie zakryć nią usta oraz nos i oddychać normalnie. Pasażerowie podróżujący z dziećmi, zakładają maskę najpierw sobie, a następnie dziecku".


Wiele osób, lecących samolotem po raz pierwszy, dziwi się takiej "bezduszności", bo przecież dzieci są najważniejsze. Jednak przy dekompresji kabiny samolotu mamy tylko kilkanaście sekund na dostarczenie sobie tlenu. Potem zaczyna się odczuwać pierwsze skutki niedotlenienia - np. spadek sprawności myślenia. Ostatecznie niedotlenienie doprowadzi do utraty przytomności i śmierci. Siedzące obok dziecko będzie więc praktycznie bez szans. Właśnie dlatego jesteśmy instruowani, aby maskę założyć najpierw sobie, a dopiero potem pomóc innym np. dzieciom.  

Cóż, w życiu codziennym na szczęście nie jest aż tak dramatycznie - przeżyjemy bez robienia czegoś tylko dla przyjemności. Metafora może być nieco przesadzona, ale też nie ma co ukrywać, że moja narastająca frustracja może demonstrować się w sposób przykry dla otoczenia. Zatem nie ma rady, pozostałe priorytety muszą się nieco posunąć i zrobić miejsce dla nowego. Inna rzecz, że czas na pisanie muszę sobie lepiej rozplanować, bo przez ten spontaniczny post, nad dzisiejszym obiadem unosi się majestatyczna woń spalenizny...

Smacznego drogie dzieci, to dla waszego dobra ;)


* Monique, dziękuję.










7 komentarzy:

  1. Witam,
    mam tak samo jeżeli chodzi o to, co należy zrobić dla siebie-taka zwykła książka dla przyjemności...nie... mam książkę o temperamencie dziecka i ona wygrywa....ze zrozumiałych względów:) a do tego lato, pyszne owoce i czas kiedy warto zrobić przetwory...
    Każdy ma swoje 'przetwory" i to niestety przez cały rok...
    Trzymam kciuki za Ciebie i za siebie.Pa

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie zła jestem na samą siebie, że to co sprawia przyjemność tylko mnie, sama spycham na dalszy plan. Jestem pewna, że to błąd w myśleniu:) Ja też trzymam Ciebie kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  3. czekalam, czekalam, w międzyczasie sama zalozylam bloga i w koncu sie doczekalam. ciesze sie ze to byl tylko brak czasu :-) pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. ps.apropo masek tlenowych w samolotach - malo kto wie ze tlenu wystarcza na max 10min, taka ciekawostka...

    OdpowiedzUsuń
  5. Kejt, miło Cię znowu widzieć :) Będę do Ciebie zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  6. straciłam już nadzieję i przestałam zaglądać- a tu taka niespodzianka i tyle wpisów do przeczytania. Super

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga Ś, dzięki, że dałaś mi jeszcze jedną szansę. Wpadaj kiedy chcesz :)

      Pozdrowienia,
      Anna

      Usuń

Bardzo się cieszę, że chcesz podzielić się ze mną swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Uprzejme, zachęcające i dodające odwagi słowa zawsze są publikowane. Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz.