U moich koleżanek sporo przepisów jest w książkach kucharskich, część ma postać zapisków na przypadkowych kartkach lub wyciętych z gazet karteluszek. Większość to jednak zakładki z linkami do przepisów znalezionych w internecie lub pliki na dysku w komputerze. Tyle różnych miejsc do przechowywania przepisów czasem oznacza, że tak naprawdę nie wiemy co mamy. Niektóre, naprawdę świetne przepisy, gdzieś się gubią i trafiamy na nie znowu przypadkowo po wielu miesiącach. Moja Mama miała na przepisy specjalny, grubaśny zeszyt, pełen zapisków odręcznych i wycinków z gazet, głównie chyba z "Kobiety i Życie". Jej brulion był tak wypchany przepisami, że przypominał wielką księgę. Mama wiedziała doskonale gdzie szukać wielu przepisów, ale często musiała też kartkować swój zeszyt strona po stronie. Jako dziecko uwielbiałam go przeglądać. Macie podobne wspomnienia?
Swoje przepisy trzymam w takim oto dużym segregatorze:
To normalny, biurowy segregator o szerokości 7,5 cm. Na wewnętrznej stronie okładki ma małe kieszonki, w których trzymam instrukcje dotyczące czasu gotowania w parowarze i szybkowarze. Jest też uchwyt na długopis, wiec jeśli chcę coś na szybko zanotować, to nie muszę szukać czegoś do pisania. Początkowo używałam mniejszego segregatora (chyba 3,5 cm), ale w pewnym momencie przepisów zrobiło się tak dużo, że ringi nie chciały się domykać.
Przeniesienie przepisów do segregatora pozwoliło mi je zorganizować w wygodny dla mnie sposób. Łatwo mogę coś dołożyć lub też wyrzucić coś, co przestało mi odpowiadać. W foliowych koszulkach przepisy są dobrze zabezpieczone przed mokrymi rękami i np. pryskającym olejem. Na początku naszego małżeństwa trzymałam swoje (nieliczne wówczas) przepisy głównie na kompie, ale było kilka sytuacji, w których z powodu awarii dysku, chwilowego braku netu i usunięcia strony nie mogłam sprawdzić np. czasu pieczenia miałam panikę w oczach. Dlatego bardzo szybko wróciła mi wiara w hard copy. Sukcesywnie przepisywałam swoje zbiory w Wordzie i drukowałam. Dodawałam do nich wycinki z gazet. Problemem były tyko przepisy w książkach. Miałam tych książek zatrzęsienie, ale wiele z nich było do niczego. Pewnego razu przejrzałam swój zbiór i ... wyrwałam te strony, na których były sensowne przepisy. Włożyłam je do koszulek, a książek się pozbyłam. Zostawiłam tylko te książki kucharskie, w których więcej przepisów dobrze rokowało oraz te, które naprawdę chciałam mieć.
Żeby odpowiednio wszystko ułożyć w segregatorze potrzebny, był mi wygodny i czytelny podział na kategorie.
Użyłam do tego dwóch rodzajów przekładek. Plastikowe przekładki z zamykanymi kieszeniami oddzielają główne kategorie. Do tych kieszeni chowam przepisy z danej grupy, które mi się spodobały i chcę je wypróbować. Miejsce w koszulce należy się tylko tym, które nam smakowały i które robimy ;) Główne kategorie też są w większości wewnętrznie podzielone, ale już zwykłymi przekładkami z tworzywa w dość intensywnych kolorach.
Ten podział bardzo ułatwia mi planowanie posiłków. Kiedy widzę, że przydałby nam się jakiś obiad z rybą czy kurczakiem, nie muszę wertować wszystkich przepisów na dania główne, tylko idę do odpowiedniego działu. Mój segregator na przepisy podzielony jest tak:
To normalny, biurowy segregator o szerokości 7,5 cm. Na wewnętrznej stronie okładki ma małe kieszonki, w których trzymam instrukcje dotyczące czasu gotowania w parowarze i szybkowarze. Jest też uchwyt na długopis, wiec jeśli chcę coś na szybko zanotować, to nie muszę szukać czegoś do pisania. Początkowo używałam mniejszego segregatora (chyba 3,5 cm), ale w pewnym momencie przepisów zrobiło się tak dużo, że ringi nie chciały się domykać.
Przeniesienie przepisów do segregatora pozwoliło mi je zorganizować w wygodny dla mnie sposób. Łatwo mogę coś dołożyć lub też wyrzucić coś, co przestało mi odpowiadać. W foliowych koszulkach przepisy są dobrze zabezpieczone przed mokrymi rękami i np. pryskającym olejem. Na początku naszego małżeństwa trzymałam swoje (nieliczne wówczas) przepisy głównie na kompie, ale było kilka sytuacji, w których z powodu awarii dysku, chwilowego braku netu i usunięcia strony nie mogłam sprawdzić np. czasu pieczenia miałam panikę w oczach. Dlatego bardzo szybko wróciła mi wiara w hard copy. Sukcesywnie przepisywałam swoje zbiory w Wordzie i drukowałam. Dodawałam do nich wycinki z gazet. Problemem były tyko przepisy w książkach. Miałam tych książek zatrzęsienie, ale wiele z nich było do niczego. Pewnego razu przejrzałam swój zbiór i ... wyrwałam te strony, na których były sensowne przepisy. Włożyłam je do koszulek, a książek się pozbyłam. Zostawiłam tylko te książki kucharskie, w których więcej przepisów dobrze rokowało oraz te, które naprawdę chciałam mieć.
Żeby odpowiednio wszystko ułożyć w segregatorze potrzebny, był mi wygodny i czytelny podział na kategorie.
Użyłam do tego dwóch rodzajów przekładek. Plastikowe przekładki z zamykanymi kieszeniami oddzielają główne kategorie. Do tych kieszeni chowam przepisy z danej grupy, które mi się spodobały i chcę je wypróbować. Miejsce w koszulce należy się tylko tym, które nam smakowały i które robimy ;) Główne kategorie też są w większości wewnętrznie podzielone, ale już zwykłymi przekładkami z tworzywa w dość intensywnych kolorach.
Ten podział bardzo ułatwia mi planowanie posiłków. Kiedy widzę, że przydałby nam się jakiś obiad z rybą czy kurczakiem, nie muszę wertować wszystkich przepisów na dania główne, tylko idę do odpowiedniego działu. Mój segregator na przepisy podzielony jest tak:
- obiady i kolacje, czyli tzw dania główne, albo to, co moja rodzina regularnie jada na takie posiłki
- zupy
- wieprzowina
- wołowina
- drób
- ryby
- jarskie
2. śniadania
3. przekąski i lunche, czyli małe danka, które można np zabrać ze sobą do pracy lub zjeść na szybko wciągu dnia
- sałatki
- na ciepło
- na zimno
4. przetwory
- słodkie
- słone
5. desery
- ciasta
- desery
- drinki
Gdybyś chciała robić podobny segregator pamiętaj o kilku sprawach.
Nie ma jednego słusznego układu kategorii. Na początek możesz wypróbować moją propozycję, ale prawdopodobnie Twojej rodzinie będzie pasował inny system. Wstrzymaj się wiec kilka tygodni z opisywaniem przekładek niezmywalnym markerem. Zgadnij skąd wiem...
Kupując przekładki do podkategorii, wybierz takie o formacie A4 MAXI, przeznaczone specjalnie do segregatorów z koszulkami. Są one nieco szersze niż zwykłe A4 i dzięki temu będą widoczne. Przekładki z kieszeniami kupiłam kiedyś w Tchibo. Do opisania przekładek w podkategoriach wykorzystałam zwykłą kartkę papieru i taśmę klejąca. Ale już do zrobienia etykiet głównych kategorii, użyłam samoprzylepnych indeksów z firmy Esselte. Są całkiem niezłe na początek, bo bez problemu można zmieniać ich opisy oraz samemu decydować o wielkości etykiety. Nie niszczą się łatwo i jakoś nic nie zmusza mnie do ich wymiany.
Nie ma jednego słusznego układu kategorii. Na początek możesz wypróbować moją propozycję, ale prawdopodobnie Twojej rodzinie będzie pasował inny system. Wstrzymaj się wiec kilka tygodni z opisywaniem przekładek niezmywalnym markerem. Zgadnij skąd wiem...
Kupując przekładki do podkategorii, wybierz takie o formacie A4 MAXI, przeznaczone specjalnie do segregatorów z koszulkami. Są one nieco szersze niż zwykłe A4 i dzięki temu będą widoczne. Przekładki z kieszeniami kupiłam kiedyś w Tchibo. Do opisania przekładek w podkategoriach wykorzystałam zwykłą kartkę papieru i taśmę klejąca. Ale już do zrobienia etykiet głównych kategorii, użyłam samoprzylepnych indeksów z firmy Esselte. Są całkiem niezłe na początek, bo bez problemu można zmieniać ich opisy oraz samemu decydować o wielkości etykiety. Nie niszczą się łatwo i jakoś nic nie zmusza mnie do ich wymiany.
I na koniec jeszcze tylko jedna uwaga: mój segregator z przepisami nie startuje w konkursie piękności. Z założenia ma on być funkcjonalny, a nie dekoracyjny. Po to jest plastikowy, gładki i bez ozdób, żebym mogła go łatwo wytrzeć ścierką. Zdaję sobie sprawę, że paleta kolorystyczna z pewnością mogłaby być dobrana lepiej. Nie miałbym nic przeciwko szlachetniejszym materiałom i stonowanym, pastelowym odcieniom przekładek. Jednak, że tak powiem, na razie jest jak jest. Może kiedyś mój segregator na przepisy doczeka się metamorfozy na jaką zasługuje. Jeśli tak się stanie, bez wątpienia zrobię o tym kolejny post ;)
Ten wpis powstał na życzenie jednej z czytelniczek.
dziękuję, dziękuję, dziękuję za super post :))))))))))))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i czekam na następny odnośnie obiadów do zamrażania :D
Ja swoje przepisy wzorem mojej mamy trzymam w zeszycie, przepisane i wklejone. Z neta najlepsze i sprawdzone przepisy drukuję i wklejam do zeszytu. Na początku zeszytu mam spis treści. Lubię mój zeszyt.
OdpowiedzUsuńAnna S, pracowita z Ciebie kobieta! I zdolna.
UsuńPs. Jak ktoś nie widział, to może obejrzeć prace Anny na jej blogu worldofanucha.blogspot.com
ehhh też by mi się przydało takie "uporządkowanie":) zeszyt stary jak świat, bo z pokolenia na pokolenie przekazywany.. kartki lecą:D a może weźmiecie udział w naszym konkursie i poszukacie nami Rudolfa?:)
OdpowiedzUsuńhttp://zawodkobieta.blogspot.com/2013/11/co-sie-stao-z-rudolfem-konkurs.html
właśnie jestem na tym samym etapie. Przygotowuję się do realizacji Postanowienia Noworocznego na rok 2014 :) Twój układ bardzo mi się podoba. Jest mniej skomplikowany od mojego, więc może przydałaby się reorganizacja mojego kulinarnego segregatora :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo się cieszę, ze Ci się spodobało. Może, jak już skończysz swój segregator, to pokażesz potem zdjęcia z przed i po? Daj znać na @, albo fejsie.
UsuńPozdrowienia,
Anna
Gratuluję! Właśnie odkryłam Twojego bloga i jestem pod wrażeniem.
OdpowiedzUsuńJa moje wypróbowane przepisy mam w segregatorze ułożone alfabetycznie i to mi się bardzo dobrze sprawdza. Ale... mam też stos wycinków z gazet do wypróbowania w przyszłości i nie wiem jak to okiełznać. Może Ty masz jakiś pomysł? W Tobie cała nadzieja :)
Swoje przepisy do wypróbowania, tak jak pisałam, trzymam w osobnych kieszeniach w segregatorze. Mam po jednej kieszeni do każdego z 5 działów. Jeśli nie chcesz rezygnować z układu alfabetycznego, to w zależności od tego jak dużo masz tych luźnych karteczek możesz zrobić dwie rzeczy:
Usuń1. dodać do każdej litery takie zwykłe foliowe koszulki
2. albo spróbować włożyć wszystkie przepisy do jednej wspólnej koszulki.
To chyba najtańsze rozwiązanie, ale przyznaje, że przekładki z zapinaną kieszenią są bardzo wygodne.
Spróbuj też krytycznie i realistycznie przyjrzeć się tym przepisom. Możliwe, że część z nich zauroczyła Cię dawno temu, ale teraz nie wydadzą Ci się już takie ciekawe czy atrakcyjne. Planuj jadłospisy na najbliższe tygodnie czy miesiące, starając się wypróbować choć jeden nowy przepis tygodniowo. W te sposób łatwo zdecydujesz czy dana potrawa wejdzie do Waszego menu na stałe, czy raczej już więcej jej nie zrobisz.
Pozdrawiam,
Anna
Dziękuję Ci za odpowiedź. Jakoś chyba mi umknęło to, że w zapinanych teczkach masz przepisy do wypróbowania. Co co mnie, to masz rację z tym realistycznym krytycyzmem :) Trochę mi go brakuje. Postaram się założyć segregator "do wypróbowania" z takimi kategoriami jak u Ciebie. Planowanie posiłków właśnie powoli wdrażam. Na razie ustaliłam sobie dni na różne kategorie obiadów i tak np. poniedziałek: mięso wieprzowe lub wołowe, wtorek: makarony, środa: coś z jajkiem, czwartek: jakieś mielone, piątek: ryba, sobota: drób, niedziela: warzywa jako podstawowy składnik. Po wstępnym posortowaniu przepisów do wypróbowania będzie łatwiej po nie sięgnąć.
UsuńJestem zachwycona. Jakie ciekawe i cenne rady są na tym blogu.
OdpowiedzUsuń