piątek, 12 lipca 2013

Wyprzedaże, czyli o kupowaniu ubrań na zapas

Pisałam już wcześniej o kupowaniu jedzenia na zapas. Będę do tego wracać jeszcze wielokrotnie, bo temat jest dość szeroki. Teraz jednak mamy szczyt letniego sezonu wyprzedażowego, więc to dobry moment, żeby zatrzymać się na chwilę przy sposobach racjonalizowania rodzinnych wydatków na ubrania.

Najpierw jedna uwaga: kupując ubrania dla siebie, kieruję się zupełnie innymi zasadami niż przy wybieraniu ciuchów dla dzieci. Ja nie niszczę rzeczy i nie wyrastam z nich po jednym sezonie, dlatego mój budżet w tym zakresie może (i powinien być) pokaźniejszy. Większy wydatek na moje buty, sukienki, spodnie, bluzki czy  ma sens, bo każda taka rzecz służy mi bardzo długo. Nie kupuję też dla siebie na zapas, bo moda się zmienia i wiem, że za rok czy dwa będę prawdopodobnie miała chrapkę na inne fasony czy kolory niż teraz. Nie mam wielu ubrań i kupuję właściwie tylko to, czego mi  naprawdę potrzeba. Na swoje zakupy chodzę na samym początku sezonowych wyprzedaży, często korzystając z dodatkowych zaproszeń na dla stałych klientów. Takie "przedsprzedaże wyprzedaży" robią np Peek&Cloppenburg, KappAhl czy Ecco. Wybieram klasyczne, podstawowe ubrania, które często noszę, jak np. białe bluzki dobrej jakości, swetry z wełny itp. Mam wtedy większą szansę na upolowanie właściwego rozmiaru czy koloru, a zniżka - nawet jeśli niewielka - jest miłym bonusem do wydatku, który i tak musiałabym ponieść.

W kwestii ubrań dla dzieci przyjęłam diametralnie inną strategię. Właściwie nie kupuję dla nich ubrań w pełnej cenie i rzadko zdarza mi się kupić coś w rozmiarach, które aktualnie noszą.
Nie, to wcale nie oznacza, że noszą przyciasne czy za długie i dziurawe łachy ;) Ja po prostu odmawiam wydawania 80 zł na dżinsy dla kilkulatka. Staram się przewidywać, co będzie im potrzebne za kilka miesięcy i systematycznie dokupuję kolejne elementy z takim wyprzedzeniem, żeby nie przepłacać. Dziecięce ubrania kupuję niemal wyłącznie na wyprzedażach i zawsze na zapas. Największe okazje trafiają się w sklepach internetowych  (np. C&A), ale zdarzyło mi się już kupić zimowe buty w stacjonarnym H&M dla Syna A za 5 zł (jakość bez rewelacji, ale na zmianę będą OK).
Nie ma możliwości żeby następnego lata chłopcy obyli się bez szortów, albo przez rok nie wyrośli (najczęściej kilka razy) z majtek czy tenisówek. Piżam tez potrzebują okrągły rok. Dlatego wszelkie kurtki, t-shirty, bluzy, spodnie, skarpetki, bieliznę i buty kupuję przecenione w sklepach stacjonarnych albo internetowych. Jeśli trafiam na przyzwoitą jakościowo (naprawdę, oprócz zimowej kurtki czy butów, moim dzieciom wystarcza przyzwoita jakość) rzecz w doskonałej cenie, to czemu nie zrobić zapasu w dwóch czy trzech kolejnych rozmiarach? Zwłaszcza jeśli mówimy o rzeczach tak podstawowym jak majtki czy jeansy. Przecież i tak w końcu będę musiała to kupić.

Przy dwójce dzieci tej samej płci mam ułatwione zadanie, bo młodszy (na razie bez protestów) donasza większość rzeczy po starszym. Ciuchy w dobrym stanie, z których właśnie wyrasta Syn A są pakowane w całości do odpowiednio opisanego kartonu, zaklejane i wynoszone do  garażu. Tam poczekają aż Syn B w nie wrośnie. Dla młodszego mam więc spore zasoby ubrań na najbliższe cztery lata, bo tyle wynosi różnica między nimi. Dla starszego przyjęłam maksymalnie trzyletni horyzont. Na większe zbiory nie mam już miejsca. Jednak zapasy na za trzy lata robię TYLKO jeśli cena jest REWELACYJNA, typu 20-30 zł za kurtkę zimową lub jeansy za 8-20 zł.

Budując dziecięca rezerwę ubraniową kieruję się kilkoma zasadami:

  • Wybieram tylko to, co do czego mam pewność, że spodoba się dziecku lub wydaje się dość neutralne w kolorze i fasonie. Spodnie z obniżonym krokiem, neonowe koszulki są może i fajne, ale obawiam się, że za dwa lata mogą już nie będą zachwycać. Z tego samego powodu na zapas nie kupuję też ubrań z bohaterami kreskówek, sportu czy popkultury, jak Sponge Bob czy Ronaldo.  
  • Bardzo pilnuję, żeby ubranie na zapas nie było zbyt dziecinne, tzn. czterolatek może lubić Cars, ale siedmiolatek na widok spodni do szkoły z Zygzakiem mógłby się roześmiać lub rozpłakać.
  • Bielizna jest potrzebna zawsze, więc bez obawie o trafienie z rozmiarem można brać na wyrost. Każdy komplet się przyda. Przeciętne majtki z kolekcji letniej niczym przecież nie różnią się od zimowych.
  • T-shirty z krótkim i długim rękawem przydają się cały rok. Oczywiście ilości jednych i drugich są różne, w zależności od pory roku, ale można bezpiecznie przyjąć, że nawet w sierpniu warto mieć dla dziecka kilka bluzek z dłuższym rękawem, a w styczniu nie jeden krótki rękaw się przyda.
  • Białe t-shirty to w szkole Syna A obowiązkowy element stroju na WF, więc czemu nie mam kupić na wyprzedaży od razu tyle, żeby wystarczyło na cały rok lub dłużej? 
  • Kolejny evergreen to dżinsy. Nie ma pory roku, w której się nie sprawdzą.
  • Po pierwszym września zaczaję się również na białe koszule chłopięce, które w szkole starszaka są obowiązkowym elementem stroju galowego.  Warto wykorzystać ten moment bo od listopada ich ceny wracają do normy przed sezonem świątecznym. Kupuję tak, żeby miał zapas na rok,  zwykle dwa/ trzy kolejne rozmiary.
  • Oczywiście cały czas trzeba się rozglądać za okazjami na inne pory roku. W sklepach internetowych, np we wspomnianym już C&A cały czas są wyprzedawane jakieś cieplejsze kurtki. Zwykle oficjalna wyprzedaż w tym sklepie pojawia się co 6-8 tygodni - warto więc np śledzić firmowego FB. Dobra zimowa kurtka, kupiona o kilkadziesiąt % taniej  niż zwykle, to przed kolejnym sezonem prawdziwa radość. Tak samo jak ocieplane spodnie na narty czy sanki.
  • W kwestii butów zachowuję większą ostrożność. Tutaj pomyłka 0,5 cm może zdyskwalifikować zakup, bo podeszwa nie da się podwinąć :) Owszem, takie nietrafione buty można potem z sukcesem odprzedać (zwłaszcza jeśli ich marka zaczyna się na literę "E"), ale to jednak jest mrożenie pieniędzy i przy napiętym budżecie raczej nie polecam. Raczej nie kupuję już teraz sandałów na kolejne lato, ale półbuty nawet na kolejną wiosnę, czemu nie? Z resztą, większość półbutów da się z powodzeniem wykorzystać przez cały rok szkolny, jako obuwie zmienne. Koleżanka spytała mnie kiedyś, czy nie żal mi wydawać kasy na markowe buty do latania po szkole. Otóż nie, nie jest mi żal, ponieważ mój dzieciak spędza w tych butach ok 8 godzin dziennie przez 5 dni w tygodniu. Zawsze czekam tylko na dobrą, a raczej na świetną cenę. 

Zapasy ubrań traktuję nie tylko jako bieżącą oszczędność, ale też trochę jak rodzaj polisy ubezpieczeniowej na czarną godzinę. Nie ważne co się stanie - przez najbliższy rok czy dwa lata mamy w co ubrać dzieci. Przyznam, że to dość pokrzepiająca perspektywa. 

Do budowania takich rezerw, podobnie jak przy zapasach spożywczych, potrzebny jest jakiś system kontroli, bo łatwo się w tym wszystkim pogubić. Mam więc dla każdego z chłopców osobny spis rzeczy (i ilości!!!), które mają np. Syn A rozmiar X: wiatrówka kolor taki a taki, spodnie, bluzy. Przed zakupami, na osobnej kartce robię listę rzeczy, których mi brakuje np Syn B: spodnie rozmiar X, dres rozmiar Y, czaka do kurtki Z. Dzięki temu doskonale wiem, co jeszcze muszę kupić, ale nie obudzę się z trzema parami kąpielówek w rozmiarze 122.

Inwentaryzacja w szafie to podstawa, potem pozostaje już tylko polowanie na najlepsze okazje.



6 komentarzy:

  1. Anna, natchnęłas mnie i obkupiłam dzieci w prawie wszystko na kolejne lato i wiosnę! Ale się ciesze!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie takie zapasy ubraniowe to bardzo pokrzepiająca perspektywa. Niedawno zostaliśmy Rodzicami.Może nie aż tak bardzo niedawno ale strasznie szybko zleciało te 8 miesięcy:-) Przez całą ciąże chodziłam po sklepach i polowałam na wyprzedaże by skompletować wyprawkę dla Córci ale na początkowych ubrankach się nie kończyło.. Jak coś było tanie kupowałam na zapas. Body czy rajstopki zawsze się przydadzą. Kupiłam również tanio mega komplet ubranek na allegro.. Ostatnio otworzyłam szafę Córci i okazało się że większość rzeczy jest już mała... Pierwsze co pomysłałam to zakupy na allegro.. wyszukałam to czego potrzebuję u jednego sprzedawcy... zapowiadało się fajnie ale po podsumowaniu wyszło prawie 300 zł za kilka sztuk spodenek i bodziaków. I wtedy przypomniało mi się o moich magicznych workach próżniowych.. Otworzyłam i skompletowałam od nowa całą szafę.. okazalo się że mam fajną kurteczkę na jesień i ciepłe spodnie na chłodniejsze dni.. Na allegro owszem zakupiłam trochę ubranek ale w cenie mniej więcej 5 zł - sztuka oczywiście w rozmiarze sporo większym:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie też system wyprzedażowo-zapasowy sie sprawdza. Odkąd urodziłam drugie dziecko - synka - i żadne ciuchy po starszej siostrze nie pasowały, obiecalam sobie że kupię tylko tyle ile potrzebują - plus wyprawka rozmiar większa. Przy maluchach, nie da się tak z wyprzedzeniem kupować, bo moje dzieci akurat, skacza w rozmiarach. Dwa miesiące jeden rozmiar, aż tu nagle spodnie trzeba kupić dwa rozmiary większe, nie wspomne o butach. Kupuję na wyprzedażach, klasyczne rzeczy czyli np ten sam t-shirt dlugi rękaw 3 szt w różnych kolorach, krótki to samo. W większości takie zakupy robię w sklepach internetowych tam mam zbiór wszystkich rozmiarow i kolorów w jednym miejscu nie muszę latać po sklepie i szukać. Rzeczy "ekstra", ale też z wyprz. kupuję w sklepie; buty - zależy jaka firma, są takie których rozmiarówkę znam i kupując w ciemno zawsze wiem że będzie pasować, ale przeważnie staram się brać dzieciaki i kupować w sklepie, nie ma to jak pomacać buta przed zakupem :-D. A co robię z tymi nadprogramowymi ciuchami, mam akurat dom więc miejsca wydawałoby sie więcej, ale urządzając dzieciakom pokoje, do każdego wstawiłam na jedną ścianę mega szafę głębokość 66 cm, więc posegregowane kupki z ciuchami w których aktualnie chodzą leżą z przodu a większe rzeczy zaraz za nimi. W ten sposób mam je cały czas na oku, otwierając dziennie szafę. ograniczyłam też kupowanie dzieciom ubrań przez babcie (mają zapas), przeze mnie zresztą też, nie kupuję już "achhh bo takie śliczne", a przede wszystkim ograniczyłam ilość "odpadów" to nazywane przeze mnie kartony za malych ubrań wynoszonych na strych:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :) wczoraj trafiłam na Twojego bloga i nie potrafię sie od niego oderwać, moi chłopcy poszli spać a ja czytałam do pierwszej w nocy! ;)
    Odnośnie ciuchów - w zeszłym roku synek na pierwsze urodziny dostał w prezencie kilka kompletów na lato, okazało sie, ze są ciut za duże,początkowo chciałam aby ciocie wymieniły rozmiary ale ... Były tylko nieco za duże, wiec nosił je i poprzedniego lata i na to lato bedzie jak znalazł ;)
    Tez staram sie kupować większe ciuchy na wyprzedażach, rzadko kupuje w normalnej cenie .. I rzadko kupuje ubrania "na styk" .. Kiedy moj synek był niemowlakiem miałam fiola na punkcie ciuchów, potem okazywało sie, ze duzo z tych ciuchów w ogóle nie miał założonych,dlatego teraz ostrożnie robię zakupy ..
    Pozdrawiam :)
    Monia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monia, bardzo, bardzo się cieszę, że Ci się tu podoba.

      Najważniejsze, to robić zakupy z głową. Takie ubraniowe zapasy są cudowne. Nawet już nie liczę ile przez to oszczędziliśmy. Jeśli masz ochotę to zerknij do sekcji szablony i formularze - są tam tabelki do wydrukowania, które pomagają mi w ogarnianiu zapasów ubrań dla dzieci.

      Pozdrowienia,
      Anna

      Usuń
  5. Witaj Anno. Mam pytanie: co robisz z ubrankami , z których dzieci wyrastają? Albo ja nie doczytałam, albo Ty nie pisałaś nic na ten temat. Ja mam na to patent, który chciałam Ci zdradzić: nie wyrzucam, nie rozdaję po rodzinie tylko sprzdaje w internecie, a pieniądze, które mam ze sprzedaży wydaję na nowe ciuchy. Może Ameryki nie odkryłam, ale patent działa bez zarzutu- kwestia ceny za sztukę. Nie będę pisała gdzie konkretnie sprzedaję, żeby nie było, że reklama, ale serwis ogłoszeniowy ten zmienił nazwę na trzyliterową. Oprócz ubrań sprzedałam zabawki, książki, buty, filmy z których dzieci wyrosły. Po roku uzbierałam 1000 zł na nowe ubrania :) Mąż na początku śmiał się ze mnie, ale jak mu pokazałam po roku moje zapiski i kopertę z kasą , to mu mina zrzedła.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i czekam na kolejne wpisy.
    Iza

    OdpowiedzUsuń

Bardzo się cieszę, że chcesz podzielić się ze mną swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Uprzejme, zachęcające i dodające odwagi słowa zawsze są publikowane. Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz.