środa, 10 października 2012

Jak posprzątać mieszkanie w 30 minut

Systematyczne odkładanie rzeczy na miejsce, to nasz słaby punkt. W ciągu dnia dzieci bawią się pełną parą. Ktoś coś kruszy, ktoś inny rozlewa. Tu talerzyk, tam zabawka, mokry ręcznik na podłodze w łazience i po chwili - na dźwięk dzwonka do drzwi - mam panikę w oczach. Sobotnie popołudnie w takich warunkach sporo traci na uroku.
Ogólne hasło: trzeba posprzątać mieszkanie! jakoś się w naszym domu  nie sprawdza. Wszyscy niby coś robią, ale efektu nie widać a wizja tego nieokreślonego ogromu rzeczy do zrobienia nieprzyjemnie przytłacza. Radzimy sobie znacznie lepiej, gdy wiemy co konkretnie trzeba zrobić i na kiedy mamy wyznaczony deadline. Najważniejsze jednak żeby ten horyzont czasowy nie był zbyt daleki, bo odkładanie na ostatnią chwilę jest takie kuszące... Dlatego wprowadziłam tzw. pięciominutówki. Dzięki temu po półgodzinie nasze 4 pokojowe mieszkanie znowu nadaje się do pokazania ludziom.

Podstawowa zasada działania pięciominutówek opiera się na tym, że wchodzimy do jednego pomieszczenia w domu, np sypialni, łazienki czy salonu i ustawiamy minutnik (lub stoper w telefonie) na 5 minut. Na posprzątanie tego pomieszczenia mamy tylko tyle czasu i trzeba zrobić ile się da. Kiedy minutnik obwieszcza, że czas minął, przerywamy prządki. Oczywiście, jeśli alarm zawył podczas ścielenia łóżka, to dokańczamy co trzeba, żeby nie zostawić łóżka rozgrzebanego do połowy. 

Takie sprzątanie wymaga skupienia się tylko na tej jednej rzeczy. Nie da się jednocześnie rozmawiać przez telefon, zerkać na telewizor, czy opowiadać dowcipu. Trzeba się poruszać bardzo szybko, w końcu  to wyścig z czasem! Żadnego snucia się. Ten element szczególnie odpowiada moim  dzieciom. Zdążyć z zadaniem przed upływem czasu - to coś, co kojarzy się z grą, zawodami.

Może się wydawać, że te 5 minut to za mało, ale odkąd spróbowałam jestem zachwycona efektami. Za pierwszym razem udało mi się sprzątnąć tylko część rozgardiaszu, ale to nic. Efekt i tak był fajny. Jeśli ten rodzaj sprzątania powtarza się regularnie, to za którymś kolejnym razem, na sprzątnięcie bałaganu wystarczą 3 minuty, a 2 zostaną na dokładniejsze odkurzanie lub na inne pomieszczenie.

Nie mam złudzeń i wiem, że po takich 5 minutach pokój nie przejdzie żadnego testu, ale nie o to w tym chodzi. Jest to tylko sposób na pewne uzdatnienie pokoju do ponownego używania, a nie jego wysprzątanie. 

Absolutnie kluczową sprawą jest, na zakończenie każdych 5 minut, spojrzenie na ukończone pomieszczenie - widok tego calego ładu jest rewelacyjny. 

 5 minutówki, to:
  • ogarnięcie pomieszczenia na tyle, żeby dało się tam wpuścić jakiegoś gościa,
  •  sposób na podtrzymanie porządku między kolejnymi, większymi porządkami
  • dobry wstęp do gruntownego sprzątania.

5 minutówki nie są:
  • wyłącznym sposobem na porządek w domu,
  • dokładnym sprzątaniem,
  • czasem na prace typu: podlewanie kwiatów, porządkowanie dokumentów. 

Czego wymagają 5 minutówki?

  • Przygotowania uniwersalnego zestawu niezbędnych ścierek i płynów: u mnie to  spray do szyb i drewna, mleczko do łazienki, a do tego ręczniki papierowe i/lub ścierki z mikrofibry.
  •  Większego kosza wiklinowego lub pudła na chwilowe zmagazynowanie rzeczy zbędnych w danym pomieszczeniu.
  • Minutnika.

Co należy zrobić w każdym pomieszczeniu? 

Oczywiście, każde mieszkanie czy dom wymaga indywidualnego podejścia, ale w ramach inspiracji pokażę Wam, co robię u siebie, po kolei. Po kliknięciu w link przejdziecie do osobnego, szczegółowego posta poświęconego każdemu pomieszczeniu.

Salon/duży pokój (jak zwał, tak zwał): nie przeszkadza mi, że dzieci się tu bawią, ale staram się ograniczać ilość zabawek. Tory kolejki + puzzle w zupełności im wystarczają. Reszta jest w ich pokoju. Zbieram brudne kubki, chowam ładowarki. Wyrównuję zasłony i zmieniam wodę kwiatom ciętym.

Sypialnia: samo pościelenie łóżka, staranne rozłożenie narzuty i ogarnięcie ciuchów dużo zmienia.

Pokój dzieci: główny problem to pogodzenie zabawek młodszego z rzeczami szkolnymi starszaka. No i jeszcze bardzo się tutaj kurzy.

Kuchnia: jeśli nie opróżniamy zmywarki regularnie, to korek z brudnych naczyń zaczyna blokować zlew. 5 minutówki w kuchni robię zwykle rano (po śniadaniu) i wieczorem(po kolacji). W weekendy nie obejdzie się jeszcze bez jednej w środku dnia.

Łazienka: wystarczy jedno mycie zębów moich dzieci i wszystko jest znowu oplute pastą, a okolice sedesu przypominają dworcową toaletę. Nie wiem czemu, ale tutaj przydałby się ktoś na stałe ;)

Gabinet/ domowe biuro: to w moim domu pokój, który zwykle potrzebuje albo długich godzin poświęconych na żmudne segregowanie papierów, albo tylko bardzo pobieżnego ogarnięcia. Sporo tu kubków po kawie i herbacie. Zwykle zbieram je w jednym miejscu i wynoszę wszystkie hurtem.

7 komentarzy:

  1. bardzo dobry pomysł pomógł mi

    OdpowiedzUsuń
  2. dobre patenty :) ogólnie luks blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem tu po raz pierwszy. Widzę, że tu będę bardzo często zaglądać. Takie porady jak zorganizować swój dom są bezcenne. Serdecznie pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę musiała wypróbować. Zazwyczaj z chłopakiem odkładamy sprzątanie jak najdalej w czasie, bo zawsze znajdzie się sto ciekawszych i przyjemniejszych rzeczy do roboty. W zeszłą sobotę ogarnianie mieszkania zajęło nam 3 godziny... Czułam się jak po siłowni :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja takiej pięciominutówki nauczyłam się w sytuacji, gdy w domu "burdel na kółkach" a telefon dzwoni i znajomi pytają, który to nasz blog bo właśnie są przejazdem i z chcą nas odwiedzić. 2 osoby, 15 minut tempo strusia pędziwiatra i 50 metrowe mieszkanie schludne i czyste :-)
    Nie uwierzyłabym, że się da gdybym sama tego nie przerabiała :-))

    Pozdrawiam i dziękuję za świetnego bloga.
    Lidka

    OdpowiedzUsuń

Bardzo się cieszę, że chcesz podzielić się ze mną swoimi wrażeniami i przemyśleniami. Uprzejme, zachęcające i dodające odwagi słowa zawsze są publikowane. Z niecierpliwością czekam na Twój komentarz.